Nasi dzielnicowi

14 682

Nasi dzielnicowi 

Do końca stycznia trwa plebiscyt na najpopularniejszego dzielnicowego 2018 roku. Zachęcamy naszych Czytelników do udziału, a żeby ułatwić zadanie prezentujemy sylwetki dzielnicowych z Makowa i powiatu. Poprosiliśmy ich by opowiedzieli o sobie i swojej pracy.

 

Sierżant sztabowy Marcin Brocki – rejon numer 1

– W policji pracuję od 2010 roku, w Makowie od 2014 roku. Od 2,5 roku jestem dzielnicowym. Mieszkam w Przasnyszu, do pracy dojeżdżam.

Można powiedzieć, że jestem policjantem z powołania.Lubię pomagać ludziom. Praktycznie od dziecka wiedziałem, że chce być policjantem. Według mnie bycie policjantem to nie tylko praca w określonych godzinach. Policjantem, a zwłaszcza dzielnicowym jest się 24 godziny na dobę. Bardzo lubię swoją pracę i to, że mogę bezpośrednio pomagać ludziom, którzy mi ufają i tej pomocy oczekują. Sukcesem w tej pracy jest każda sytuacja, kiedy uda się pomóc temu komuś, kto tej pomocy potrzebuje.

Mój rejon to: ul. Gen. Pułaskiego, Osiedle Królów: ul. Królowej Jadwigi, Sobieskiego, Mieszka I, Chrobrego, Krzywoustego, Jagiełły; ul. Moniuszki ( nr parzyste), Osiedle Polna: ul. Polna, Witosa, Sienkiewicza, Prusa, Reymonta, Kołłątaja, Staszica, Staffa, Nałkowskiej, Gałczyńskiego, Piłsudskiego, Tuwima, Iwaszkiewicza, Miłosza; ul. Mickiewicza ( nr nieparzyste ), Armii Krajowej, ul. Cicha, Długa, Spokojna, Cmentarna, Malinowa, Konstytucji 3 Maja, 1 Maja ( do skrzyżowania z ul. Mickiewicza), Duńskiego Czerwonego Krzyża (numery parzyste).

W moim rejonie najbardziej uciążliwe dla mieszkańców są miejsca, gdzie wieczorami gromadzi się młodzież, spożywa alkohol, a następnie zakłóca spokój i porządek publiczny innym osobom. Jest kilka takich miejsc, ale jestem w stałym kontakcie z mieszkańcami, którzy na bieżąco sygnalizują takie przypadki i na bieżąco wdrażane są rozwiązania mające zminimalizować takie zjawiska.

Moja praca polega na bezpośrednim obchodzie rejonu i kontakcie z ludźmi. Pomagać im – to moje główne motto. Najtrudniejsze sprawy z jakimi się spotykam w pracy to przemoc w rodzinie i alkoholizm. Obydwa te zjawiska najczęściej idą ze sobą w parze. Często muszę uświadamiać pokrzywdzonym, ofiarom domowej przemocy, ze warto zaufać policji i zgłosić się po pomoc, zwłaszcza kiedy jest się osobą pokrzywdzoną przez kogoś z rodziny.

Za bardzo ważną w mojej pracy uważam profilaktykę

Młodszy aspirant Robert Olbryś – rejon numer 2.

– W Makowie pracuję od 2008 roku. Dzielnicowym jestem od trzech lat. Mieszkam w Różanie, do pracy dojeżdżam. Mam żonę i dwie córeczki. Moje hobby to sport i wędkarstwo, które też jest zresztą sportem. Cenię sobie życie rodzinne i zabawę z dziećmi. Odpoczywam przy tym.

Mój rejon to Osiedle Ciechanowska, Kopernika, ul. Mickiewicza ( numery parzyste), ul. Przasnyska ( nr nieparzyste), ul. Zachodnia, Kolejowa, Bursztynowa, Perłowa, Diamentowa, Szafirowa, Rolna, Rataja, Rzemieślnicza, Zagrodowa, Wiejska, Wiosenna, Zrembowska, Rickovera, Przemysłowa, Słoniawska, Duńskiego Czerwonego Krzyża (numery nieparzyste).

Staram się dbać o kondycję fizyczną, nie tylko swoją, ale i kolegów. Regularnie robimy testy sprawnościowe. Spotykamy się raz w miesiącu na dwie godziny na hali sportowej i ćwiczymy. Chociaż o sprawność każdy we własnym zakresie też dba. W komendzie majmy dobrze wyposażoną siłownię. Raz w roku musimy poddać się testowi sprawności, więc o tę sprawność trzeba dbać na co dzień. Żaden z policjantów nie przestaje być policjantem jak zdejmuje mundur. Policjantem się jest 24 godziny na dobę. Często zdarza się, że policjanci podejmują interwencję i poza służbą. Zatrzymują nietrzeźwych kierujących albo ratują czyjeś jak widzą że jest zagrożone. W ostatnim czasie mieliśmy takie zdarzenie, kiedy kolega z patrolu będąc po służbie zatrzymał sprawcę kradzieży sklepowej.

Sierżant sztabowy Marcin Smętek. Dzielnicowy w rejonie 3, czyli cała lewa strona Makowa Mazowieckiego jadąc od Przasnysza w stronę Pułtuska.

– Cała ta lewa strona to jest mój rejon służbowy. Policjantem jestem od 2010 roku. Najpierw pracowałem w Samodzielnym Pododdziale Prewencji Policji w Płocku. Później przeniosłem się do pracy do Komendy Powiatowej Policji w Makowie. Dzielnicowym w Makowie jestem od września 2016 roku.

Mieszkam w Przasnyszu, codziennie dojeżdżam do pracy do Makowa. Jestem szczęśliwym mężem i ojcem 1,5-rocznego synka. Bycie ojcem, kontakt z dzieckiem jest dla mnie bardzo ważny. Jeśli tylko jeszcze mam wolny czas, to chętnie oglądam jakiś dobry film z żoną.  Sporty też uprawiam: piłkę nożną, siatkówkę. To moje ulubione dyscypliny sportowe. Tego wolnego czasu za dużo nie mam, ale jeśli się znajdzie to życie rodzinne i sport zajmują pierwsze miejsce.

Praca policjanta jest stresująca, ale nigdy nie przenoszę spraw służbowych na życie prywatne. Dom, żona, synek nigdy nie odczuwają, że coś w pracy nie poszło tak, jak chciałbym. Dom to mój azyl, moje miejsce ładowania baterii na następny dzień. Chociaż policjantem jest się 24 godziny na dobę, bo to jest zawód szczególny. Nawet w czasie wolnym. Jak widzimy, że coś się dzieje, coś, co wymaga interwencji policji, to też reagujemy. Nie ma znaczenia, że jesteśmy po służbie. Takich zdarzeń jest dosyć dużo. Kierowcom się życzy zawsze szerokiej i bezpiecznej drogi, ja sobie życzę zawsze powrotu do domu. Do moich bliskich.

Dlaczego zostałem policjantem?  Od dzieciństwa było we mnie przekonanie, że ta praca da mi dużo satysfakcji. Myślałem o tym od dziecka i później konsekwentnie dążyłem do tego, żeby ten upragniony zawód zdobyć.

Czym się kieruje w tej pracy? Nie powiem że chciałbym zmieniać świat, trzeba być realistą, ale pewne standardy chciałbym zmieniać. Zwłaszcza postrzegania policjantów. Żeby ludzie widzieli w nas nie tylko tych, którzy karaną za wykroczenia, ale przede wszystkim ludzi, którzy mogą nieść pomoc. Żeby się do nas zwracali, żeby kontakt z ludźmi był dobry, żeby inaczej postrzegali policję. Przez pryzmat tego jak możemy pomóc w różnych sytuacjach. Policja nie jest tylko od karania, my jesteśmy też od tego, żeby ludziom pomagać. Taka była moja główna idea, kiedy zacząłem pracować w policji.

Pomaganie ludziom to jest cel nadrzędny. Chcemy zmienić to przekonanie wielu ludzi, że policja jest tylko po to, żeby nakładać mandaty itp. Nie. Pomoc człowiekowi jest najważniejsza. Każdy może się do nas zwrócić i na pewno będziemy się starali tej pomocy w każdej sytuacji udzielić. Jeśli ktoś chce, żeby rozmowa została tylko miedzy nami, chce porady w jakiejś sprawie, to my od tego jesteśmy. Mamy wiedzę jeśli chodzi o prawo, czasami można powiedzieć, że jesteśmy specjalistami od wszystkiego, wymusza to na nas charakter naszej pracy. I to dobrze, bo my w ten sposób pogłębiamy swoją wiedzę i możemy lepiej doradzić, pomóc. We wszystkim, w czym możemy, staramy się pomóc, to główne założenie w naszej pracy. A jeśli nie możemy bezpośrednio, to szukamy takich rozwiązań, żeby sprawę, z jaką się zwracają do nas ludzie rozwiązać, nadać  właściwy kierunek.

My, dzielnicowi w Makowie Mazowieckim spotykamy się z bardzo podobnymi sprawami.  Wszędzie dochodzi do konfliktów rodzinnych, sąsiedzkich, nieporozumień, które trwają latami, stosunkowo częste są problemy spowodowane alkoholem. Każdy dzień przynosi co innego, inną sprawę, ja jestem wzywany i staram się te problemy rozwiązać. My zapewniamy całkowita anonimowość, dlatego o żadnym szczególnym przypadku nie chcę opowiadać. Mój telefon komórkowy jest znany mieszkańcom, także adres mailowy, aplikacja Moja Komenda też działa.  Dróg kontaktu ze mną jest bardzo dużo i nigdy nie pozostawiam bez odpowiedzi kogoś, kto chce się ze mną skontaktować. Nawet jeśli ktoś do dzwoni, a mnie nie ma w pracy, to przekierowanie jest do dyżurnego, ten z kolei poinformuje kiedy będę, o której godzinie. Niektórzy chcą tylko telefonicznie porozmawiać, doradzić się , inni wolą osobiście się spotkać, każda forma kontaktu ze mną jest możliwa.

Nie mam problemów w kontaktach z ludźmi, chętnie otwierają drzwi, zapraszają. Jeśli wykonuję jakieś czynności, np. rozpytywanie, to też nie ma z tym problemu, chętnie współpracują ze mną. Myślę, że ludzie mają do mnie zaufanie, bardzo chciałbym, żeby tak było. Mam dobry kontakt z mieszkańcami, dobrze się rozumiemy, o wszystkim zawsze możemy porozmawiać. Często są to zwyczajne rozmowy o tym co słychać, co się dobrego wydarzyło. Często do starszych ludzi my, jako dzielnicowi się udajemy aby tylko porozmawiać. Starszy, samotny człowiek po prostu potrzebuje z kimś porozmawiać, nawet jak nie ma problemu. Takie spotkania i rozmowy to dla starszych i samotnych ludzi jest dużo. Czasami chcą po prostu wyżalić się na coś, nawet jeśli to sprawa jakichś zaszłości, ale gdzieś to siedzi w nich i muszą to z siebie wyrzucić. Ja zawsze wysłucham, bo od tego też jestem w swoim rejonie. Takie kontakty też są dla mnie ważne i fajne.

Aspirant Dariusz Matulewicz – rejon numer 4, gminy Czerwonka i Szelków

– Policjantem jestem od 2007 roku. Policjantem jestem z wyboru. Od dzieciństwa, od kiedy sięgam pamięcią, podobał mi się ten zawód. Chciałem zostać policjantem i udało mi się. Najpierw pracowałem w komendzie policji w Wyszkowie, w wydziale kryminalnym. Od 2009 roku byłem na posterunku w Krasnosielcu, a od października 2017 w komendzie w Makowie. Mam żonę, dwójkę dzieci, syna i córkę. Dzieciom podoba się to, że tata jest policjantem, są z tego dumne.

Jestem dzielnicowym gminy Czerwonka i gminy Szelków. Mój rejon to teren wiejski, mimo to główne problemy są podobne jak u kolegów z Makowa: alkoholizm i przemoc w rodzinie. To najczęstsze przypadki w których muszę interweniować. Do tego dochodzą nieporozumienia dotyczące granic gruntów pomiędzy sąsiadami. Występują ze szczególnym nasileniem wiosną i jesienią, kiedy rozpoczynają się prace w polu i ktoś komuś zaorze kawałeczek ziemi czy zniszczy zasiew. W takiej sytuacji zaraz jest wzywany dzielnicowy. Nie są to łatwe interwencje i zazwyczaj nie udaje się ich załatwić na jednej interwencji, choć bardzo często oczekują tego osoby zgłaszające. Takie działki zazwyczaj nie mają wyznaczonych granic, albo jedna ze stron nie zgadza się z decyzją geodety i uznawaną przez niego granicą jest ta która była od pokoleń. W gminie Szelków, w Strachocinie jest dużo domków letniskowych, latem jest tam dużo ludzi, ale tam jest spokojnie, nie ma kradzieży ani zniszczeń mienia. Znam wszystkich mieszkańców mojego rejonu z imienia. Nie każdy może zostać policjantem, musi mieć specjalne predyspozycje.

W pracy dzielnicowego trzeba być po trochu psychologiem, lekarzem, prawnikiem, pedagogiem, znać wszystkie zawody po trochu. Bo oczekiwania ludzi w stosunku do dzielnicowych są bardzo duże i wszechstronne. Najlepiej żeby dzielnicowy wiedział wszystko i od razu znał odpowiedź lub rozwiązanie problemu. Była taka sprawa, że problem się ciągnął przez kilkanaście lat i nabrzmiewał. Kiedy zwaśnieni sąsiedzi w końcu zdecydowali się poprosić dzielnicowego o pomoc, uważali że powinien to od ręki załatwić.

Moje motto w pracy: nie pozostawić nikogo bez pomocy. Pomagać ludziom. Dzielnicowi są po to, żeby pomagać ludziom. Zarobki też są ważne, ale nie są na pierwszym miejscu. Tę pracę trzeba po prostu lubić.

Sierżant sztabowy Krzysztof Sobierajski – rejon numer 5, gmina Karniewo

– Rejon 5 to gmina Karniewo. W służbie jestem już 16 lat. Jako dzielnicowy w gminie Karniewo pracuję od półtora roku. Służbę zaczynałem w oddziałach prewencji policji w Warszawie. Później w Makowie pełniłem służbę jako policjant zespołu patrolowo-interwencyjnego. Byłem też przewodnikiem psa służbowego. Teraz mam dodatkowe obowiązki jako policjant z rozpoznania pirotechnicznego.

Mam żonę i nastoletnią córkę. Mieszkam w Węgrzynowie. Moje motto w pracy to nieść pomoc drugiej osobie.

Zostałem policjantem, bo od małego jak się bawiliśmy w policjantów i złodziei to ja zawsze chciałem być policjantem. To było najpierw marzenie od dziecka, a później już świadomy wybór. Lubię spędzać aktywnie czas z rodziną, jeździmy na nartach w górach

Moja praca to spotkania z ludźmi, pomoc ludziom. Dzielnicowy jest jak lekarz pierwszego kontaktu. Jeśli jest nagła sytuacja, wypadek, zagrożenie życia lub zdrowia, wtedy dzwoni się pod numer 112 i wtedy przyjeżdżają specjaliści. Jeśli jest jednak trudna sytuacja, nie zagrażająca życiu lub zdrowiu, to właśnie dzielnicowy jest tym pierwszym, który udziela pomocy, stara się pomóc poprzez uspokojenie konfliktów czy to sąsiedzkich, czy innych.

W moim rejonie, jako rejonie wiejskim, częste są konflikty dotyczące podziału czy rozgraniczenia działek. Do tego dochodzą konflikty rodzinne, wywoływane zwłaszcza pod wpływem alkoholu. Podejmuję działania profilaktyczne. Organizuję spotkania w szkołach, na których uczymy dzieci bezpiecznego zachowania, kładziemy nacisk na zapobieganie zagrożeniom, uświadamiamy o odpowiedzialności karnej za różne wykroczenia, mówimy jak bezpiecznie poruszać się po drogach. To przynosi efekty.

Moja praca to nie tylko działania prawne, ale i udzielanie pomocy w konfliktach, nawet w takich czynach, które nie są zabronione przez prawo, ale są problemem dla innych. Często jest to udzielanie informacji gdzie ludzie mają się udać po pomoc, żeby dochodzić swoich praw.

To prawda, że policjantem się jest cały czas. Kiedyś byłem z rodziną w Zakopanem na nartach. Środek miasta, Krupówki, jak zawsze wypełnione ludźmi. W pewnej chwili widzę, że z góry pędzi koń, ciągnie pustą bryczkę, nie wyrabia się na zakręcie i uderza w ścianę budynku. Po tym zderzeniu koń stracił na chwile przytomność. Wypiąłem go z uzdy, od bryczki, przytrzymałem i później z pomocą kolegów policjantów z Zakopanego odprowadziłem w bezpieczne miejsce. To przykład tego, że praca policjanta i służenie ludziom jest cały czas, bo nigdy nie wiadomo gdzie pojawi się zagrożenie i trzeba będzie podjąć działania. Nawet będąc na urlopie.

Aspirant Grzegorz Dębowski, rejon nr 6, gminy Młynarze i Rzewnie

– Jestem dzielnicowym gminy Młynarze i Rzewnie od 2013 roku. Do policji wstąpiłem w 2006 roku, odrabiałem wojsko w oddziałach prewencji w Warszawie, potem pełniłem służbę w Piasecznie i w Wyszkowie, skąd przeniosłem się do Makowa Mazowieckiego. Stamtąd trafiłem do Różana, gdzie pracuję do dzisiaj. Pochodzę z Ostrołęki i tam mieszkam.

Jestem mężem, ojcem dwóch synów. Jeden ma 1, 5 roku, drugi ma 5 lat. Starszy syn idzie w moje ślady i już dwa lata chodzi na zajęcia. Prowadzę sekcję w Rzekuniu, dla dzieci, od 5 do 13 lat, uczęszcza na nie około 20 osób. Rodzina dla mnie jest najważniejsza i nawet przy zaskakujących, szybkich działaniach zapala się na moment czerwona lampka w głowie, że w domu czeka na mnie rodzina.

Na pytanie dlaczego zostałem policjantem nie powiem nic odkrywczego, bo odpowiedź jest prosta – chciałem pomagać ludziom. Będąc dzieckiem, jak większość chłopców myślałem o tym, żeby pracować w dorosłym życiu w służbach mundurowych i być policjantem. Policjant to zawsze był dla mnie ktoś, kto ma autorytet. Nawet w dzieciństwie kiedy bawiliśmy się  w policjantów i złodziei,  ja zawsze byłem policjantem i uważałem, że to właściwa strona.

Mój rejon jest rejonem wiejskim i, jak to na wsi bywa, częstym powodem moich interwencji są kłótnie miedzy sąsiadami, często o przysłowiową zaoraną piędź ziemi. Gmina Młynarze jest bardzo małą gminą, mniej jest zdarzeń, które wymagają interwencji policji.

Natomiast gmina Rzewnie to specyficzny rejon, ponieważ tam znajdują się zbiorniki wodne. Jest też dużo działek letniskowych, latem przyjeżdża tam dużo ludzi. Zimą jest pod tym względem martwy sezon, ludzi nie ma, ale działki i domki są. Co często kusi amatorów nie swoich rzeczy. Wiosną zaczyna się ruch i odkrywanie szkód jakie zostały poczynione w domkach. Wtedy jestem często wzywany. To taka specyfika tego rejonu. Dużo na moim terenie jest lasów, zbiorników wodnych, dzikich kąpielisk. Nie są to częste przypadki, ale jednak zdarza się  kłusownictwo. Kiedyś spotkałem się z przypadkiem skłusowania bobra przy prywatnym zbiorniku wodnym. Bóbr wszedł we wnyk, przyjechała straż i na szczęście bóbr został uratowany. Jak widać, nawet na bobry niektórzy polują, o przypadkach nielegalnego wyławiania ryb nie wspominając.

Mój poprzednik w tym rejonie sprawował swój urząd przez wiele, wiele lat. Jego wszyscy znali. Teraz mieszkańcy wiedzą, że jest nowy dzielnicowy. Przez wielu jestem już jednak rozpoznawany, ja sam staram się również poznać wszystkich moich mieszkańców. Nie mam problemów w kontaktach z ludźmi. Często mieszkańcy chcą po prostu ze mną porozmawiać, jak jest zimno, zapraszają na herbatę, wiedzą, że jestem dla nich. Że dbam o ich bezpieczeństwo. Myślę że zdobyłem ich zaufanie.

Kiedyś krążyła taka ogólna opinia, że dzielnicowy to taki ktoś, kto jest, ale go nikt nie widział. Teraz to się na szczęście zmieniło i w dalszym ciągu zmienia. To jest coraz bardziej zawód zaufania społecznego, często ludzie przychodzą do mnie z jakąś sprawą, np. zatargów sąsiedzkich i nie chcą, żeby od razu nadawać bieg urzędowy sprawie, ale proszą tylko o przeprowadzenie rozmowy miedzy stronami, o mediacje. To często pomaga w załatwieniu nieporozumień.  Argumenty, często poparte wiedzą prawną, trafiają i kończą sprawę. Nie zawsze trzeba występować na drogę sądową, często można załatwić rzecz polubownie.

Moim hobby są sporty walki. Trenuję od 2001 roku. Zaraził mnie tym sportem mój sąsiad i tak zostało. To jest karate kyokushin. Należę do klubu w Ostrołęce, nazywa się Międzyszkolny Klub Kyokushin Karate. Moim trenerem jest Artur Prusiński, to bardzo znana osoba w Ostrołęce. Karate to jest to moja wielka pasja, która owocuje kilkoma tytułami jak np. brązowy medal Mistrzostw Polski Służb Mundurowych w Szczytnie, srebrny medal zdobyłem w Dobrym Mieście, złoty medal w Kielcach. Startowałem tam w zawodach w kategorii open, to jedna z najcięższych kategorii, bo nie ma podziału na wagę zawodników, Walczyłem wtedy z zawodnikiem, który był ode mnie cięższy o 30 kilogramów. Startuję również w innych zawodach jak np. Gala w Ostrołęce.

Młodzież z mojego rejonu zna moje zainteresowania, często się podpytują jak zacząć trenować sporty walki, bo te dyscypliny są teraz dosyć popularne wśród młodzieży. Często pytają co u mnie, czy nadal trenuję, gdzie będę startował.

Moje zainteresowania przekładają się tez na pracę. Prowadzę kursy samoobrony dla kobiet. Są to działania Komendy Powiatowej Policji w Makowie. Cieszę się, bo zainteresowanie tymi kursami jest dosyć duże. W samym Makowie prowadziłem kilka razy takie kursy, bo chętni byli. W swoich gminach też prowadzę takie zajęcia. Wespół z wójtami ogłosiliśmy, że takie kursy się będą odbywać i również chętne panie się znalazły. W Młynarzach, w Różanie, w Rzewniu, w Płoniawach. Często panie uczestniczą w tych kursach po raz drugi, bo chcą utrwalić swoje umiejętności. Takie kursy nie polegają tylko na suchych, twardych ćwiczeniach jak się bić, tylko to są również rozmowy, pokazywanie jak sobie radzić w stresującej sytuacji, jak bronić się można również słownie. To są ćwiczenia praktyczne jak sobie radzić z napastnikiem. Ja rozumiem takie potrzeby i cieszę się, że mogę pomoc.

Razem z kolegą Olbrysiem prowadzimy  zajęcia z techniki i taktyk Interwencji. Egzaminujemy policjantów pod kątem sprawności fizycznej. Raz do roku każdy policjant przechodzi test.

Uważam, że sport pomaga w utrzymaniu kondycji nie tylko fizycznej, ale i psychicznej. Nie ukrywam, ze nasza praca jest stresująca i sport pomaga rozładować nagromadzone emocje. Przede wszystkim te złe, kiedy spotykamy się różnymi tragediami ludzkimi.

Moje główne zadanie to zapewnienia bezpieczeństwa innym. Nigdy nie odmawiam  prośbom o pomoc. Nie zbywam ludzi, którzy przychodzą do mnie czy to po pomoc, czy tylko porozmawiać, poradzić się.

Wizerunek dzielnicowych policjantów zmienia się na lepsze i bardzo dobrze, ale i wymagania w stosunku do nas też są większe. Mamy coraz więcej pracy biurowej. To zajmuje sporo czasu, ten czas moglibyśmy wykorzystać na pracę w terenie, na bezpośredni kontakt z ludźmi, którzy tego od nas oczekują. Bardzo żałuję, że praca papierkowa zajmuje nam, dzielnicowym, tyle czasu.

Sierżant sztabowy Łukasz Łazarz, rejon numer 7, gmina Krasnosielc.

– Jestem dzielnicowym w rejonie wiejskim. Ten rejon obejmuje cały obszar administracyjny gminy Krasnosielc wraz z podległymi sołectwami. To jest około 6 tysięcy mieszkańców.

Policjantem jestem od 2009 roku. W latach 2007-2008 byłem jeszcze w służbie kandydackiej. Było to w zamian odbywania zasadniczej służby wojskowej. wtedy zdecydowałem się pójść do policji i zostać policjantem. Swoją zawodową służbę zaczynałem w oddziale prewencji policji w Warszawie. Pełniłem też służbę w wydziale ochrony placówek dyplomatycznych w Warszawie, następnie przeniosłem się do Komendy Rejonowej Policji Warszawa 1, czyli do Śródmieścia i tam do 2014 roku pracowałem w ogniwie patrolowo-interwencyjnym do 2014 roku. We wrześniu 2014 roku przeniosłem się do Komendy Powiatowej Policji w Makowie Mazowieckim. Chciałem być jak najbliżej miejsca zamieszkania, pochodzę z Przasnysza. W ten sposób wróciłem do swoich znanych mi i bliskich rejonów. Dzisiaj mieszkam w Przasnyszu i dojeżdżam do pracy w Krasnosielcu.

W życiu prywatnym jestem szczęśliwym mężem, ojcem dwóch synów. Jeden ma 11, a drugi 6 lat. Lubię spędzać z nimi wolne od pracy chwile. Jeśli jeszcze czas mi pozwala na to, to lubię pograć w gry komputerowe, czytać książki. Lubię książki fantastyczne. Teraz czytam książki Margit Sandemo, która łączy w swoim pisarstwie historię i fantastykę. Często traktuję to jako odskocznię od swoich codziennych obowiązków, od spraw, które na co dzień prowadzę. To taka ucieczka w inny świat. Świat, który rozwija wyobraźnię, a ta jak wiadomo jest potrzebna zawsze. Zwłaszcza kiedy muszę przewidzieć sekwencję wydarzeń w momencie podejmowania jakichś działań, aby zapewnić bezpieczeństwo.

Zawsze myślałem o tym, żeby pracować w służbach mundurowych, część rodziny ze strony mamy pracują w wojsku i mundur zawsze się przewijał przez nasze życie rodzinne. Dla mnie to było naturalne. Chciałem kontynuować tradycje mundurowe w rodzinie, ale nie w wojsku tylko w policji. Dlatego pierwszym krokiem była służba kandydacka.

Zawsze ważną rzeczą w moim życiu był kontakt z ludźmi, dlatego odnalazłem się w pracy dzielnicowego, bo ten kontakt mam zapewniony. Jestem pierwszym kontaktem ze społeczeństwem. To najpierw do mnie zgłaszają się ludzie, kiedy mają problem. Jeśli ktoś ma np. jakiś konflikt z rodziną, nie może sobie sam poradzić w trudnej sytuacji, to pierwsze co robi to przychodzi do dzielnicowego. Ja staram się nakierować we właściwą stronę tak, żeby problem rozwiązać. Staram się instruować jak może w danej sytuacji zgodnie z prawem postępować.

Ludzie zgłaszają się z różnymi problemami dotyczącymi wielu dziedzin życia, my musimy znaleźć właściwy tok postępowania. Spotykam się często z przemocą w rodzinie, to są zazwyczaj bardzo delikatne sprawy. Ale zdarzają się również wykroczenia, przestępstwa, różne sprawy, które później podlegają postępowaniu na drodze cywilnoprawnej.

Muszę mieć rozległą wiedzę, także prawną, żeby wiedzieć jak daną osobę pokierować. Jak wspomniałem wcześniej, mój rejon to typowo wiejski, różni się od rejonu w Makowie Mazowieckim, który jest tzw. rejonem miejskim. Dlatego jako dzielnicowy wiejski spotykam się z innymi trochę problemami niż dzielnicowi miejscy. Sporo jest konfliktów sąsiedzkich, gdzie sąsiad z sąsiadem czasami latami się kłóci o błahe rzeczy, o przysłowiową piędź ziemi, którą uważa, że została mu zabrana. Nasila się to w sezonie wiosennym, kiedy intensyfikują się prace polowe.

W sezonie letnim, mamy trochę więcej ludzi tutaj, ponieważ przyjeżdżają letnicy, którzy mają tutaj swoje domki letniskowe, czy mieszkają w gospodarstwach agroturystycznych. Na szczęście nie jest to związane z większymi problemami. Bezpiecznie spędzają swój czas tutaj.

Dzielnicowym jestem od roku i dwóch miesięcy. Wydaje mi się, że już się dałem poznać mieszkańcom. Nie tylko tym rodzinom, które podlegają mojemu nadzorowi. Na przykład dyrektorom szkół, w których organizujemy różne akcje profilaktyczne. Cały czas współpracujemy z placówkami oświatowymi w zakresie profilaktyki i reagowania na różnego rodzaje zagrożenia.

Teraz młodzież ma szeroki dostęp do Internetu, do komputerów i różne sytuacje się zdarzają. Uświadamianie o zagrożeniach płynących z tego rodzaju medium też jest częścią mojej pracy. Mam szeroki kontakt z mieszkańcami i myślę, że jestem tutaj już dobrze rozpoznawalny. Jestem dostępny dla każdego, kto szuka ze mną kontaktu. Mój służbowy telefon często dzwoni, jest to dla mnie dowód na to, że ludzie nabrali do mnie zaufani.

Praca jest dla mnie bardzo ważna. Poświęcam jej dużo uwagi, staram się jak najwięcej pomoc tym, którzy takiej pomocy ode mnie oczekują.

Bardzo lubię swoją pracę i nie sądzę abym chciał wykonywać inną. To jest praca, która daje mi dużo satysfakcji. Czuję się tutaj potrzebny.

Jarosław Mrugacz, rejon numer 8, gmina Płoniawy-Bramura.

– Mój rejon obejmuje cały teren gminy Płoniawy-Bramura. Są to 34 sołectwa. Mam około 5 tysięcy mieszkańców. W policji pracuję od 2007 roku. Zaraz po zakończeniu szkolenia w Szczytnie zostałem skierowany do Krasnosielca, na tutejszy posterunek. Pierwsze lata pracy to służba patrolowa, a od września 2013 roku jestem dzielnicowym rejonu numer 8.

Pochodzę z powiatu ostrołęckiego, dokładnie z gminy Olszewo-Borki i stamtąd dojeżdżam codziennie tutaj do pracy. To, że nie mieszkam na miejscu ma swoje plusy i minusy. W pracy dzielnicowego najważniejszy jest bezpośredni kontakt z mieszkańcami, muszę znać ludzi, którzy mieszkają w moim rejonie. Ja mam to szczęście, że nawet nie mieszkając tutaj, poznałem wszystkich, bo pracując od 2007 roku na tym samym posterunku miałem na to czas. Będąc w służbie patrolowej, miałem okazję poznać mieszkańców zarówno gminy Płoniawy, jak i sąsiednich gmin: Krasnosielc i Sypniewo, które to gminy obsługuje nasz posterunek.

Mam żonę i 5 i pół letniego synka. Wiem, że po pracy, kiedy przyjadę do swojego domu, do miejscowości Skrzypek, czekają tam na mnie. To mój azyl i miejsce odpoczynku. Rodzina jest dla mnie najważniejsza i zawsze zajmuje pierwsze miejsce w mojej hierarchii.

Mieszkanie w pewnej odległości od miejsca pracy ma też plusy. Nie patrzę na ludzi w sposób sztampowy, zawsze staram się ich lepiej poznać, odkrywać to, co dla niektórych może być codziennością, na którą już nie zwraca się uwagi. Moja praca nie zawęża się tylko do bycia dzielnicowym w moim terenie, często wspomagamy się wzajemnie z kolegami z innych gmin, chodzi mi o Sypniewo i Krasnosielc. Jeśli w innym, bliskim rejonie cos się wydarzy i właściwy dzielnicowy nie może pracować, ja podejmuję też służbę w jego rejonie. Zwłaszcza jak problem, który jest nam zgłoszony trzeba szybko rozwiązać.

Nigdy nie pozostawiamy naszych mieszkańców bez pomocy. Praca w takim posterunku jak Krasnosielc daje też możliwość wymiany dzielnicowych w przypadku urlopów czy nagłych zachorowań któregoś z nas. Dlatego zastępując kolegę czy koleżankę muszę znać mieszkańców sąsiednich gmin, aby w pełni wykonywać obowiązki dzielnicowego, nawet na ich terenie. Musimy znać mieszkańców trzech gmin. To jest specyfika pracy na tym posterunku.

Te trzy gminy, którymi się opiekujemy, są do siebie podobne: to obszar rolniczy, wiejski. Jeśli chodzi o moją gminę, Płoniawy-Bramura to największym problemem jest walka z alkoholizmem. Przypadki nadużywania alkoholu, a co za tym idzie, różnych wykroczeń pod jego wpływem występują zbyt często. Zwłaszcza na terenach tzw. po pegeerowskich. Dotyczy to też Krasińca. Tam jest duże bezrobocie. Dużo osób stamtąd, a mam na myśli właśnie Krasiniec, Szlasy Bure, Szczuki wyjeżdża. W gminie są tylko zameldowani, ale pracują i mieszkają w Warszawie, albo innych miejscowościach, gdzie znajdują pracę. Często mam z tego powodu więcej pracy, kiedy np. jest zlecenie zweryfikowania danej osoby. Muszę jakoś do nich dotrzeć. Trzeba nawiązywać z nimi kontakt, przez tych, którzy tu zostali. Na szczęście znam tych ludzi i nie spotkałem się z przypadkiem odmowy udzielenia informacji. Może wynika to z tego, że pracując tyle lat jako dzielnicowy, ludzie mnie poznali i zdobyłem ich zaufanie. Wierzą, ze wszystkie czynności zawodowe, które wykonuję, służą temu aby żyło im się bezpieczniej.

Lubię swoja pracę, zawsze mnie pociągał mundur. To oznaka solidności i zaufania. Wprawdzie według przysłowia ” za mundurem panny sznurem” to jednak swoją obecna żonę poznałem jak jeszcze tego munduru nie nosiłem.

Od szkoły średniej wiązałem swoje życie ze służbami mundurowymi. Padło na policję, bo wydawało mi się, że to bardzo ciekawy zawód, ciekawa służba ludziom. Ciekawa z tego względu, że każdy dzień przynosi coś innego. To nie szablon. nie można sobie w tym zawodzie pozwolić na rutynę, bo ona może zgubić i zniszczyć pracę, która się wykonuje.

Dzień wygląda tak, że przychodzimy na swoją służbę, mamy określone jakieś zadania do wykonania, jakiś plan na ten dzień, ale to wszystko może się zmienić. Jeden telefon od dyżurnego, czy telefon bezpośredni od jakiegoś obywatela, wywraca cały ten założony plan. Wtedy trzeba szybko reagować, dostosować się do danej sytuacji. Ta nieprzewidywalność w pracy jest bardzo ciekawa. Sprawia, że każdy dzień jest inny.

W mojej pracy kieruję się uczciwością, to jest główne motto wykonywania tego zawodu przeze mnie. Uczciwość i dawanie z siebie wszystkiego, co jest potrzebne w sytuacji, kiedy ktoś potrzebuje mojej pomocy.

W mojej służbie trudno uniknąć stresujących sytuacji. Kiedy tylko mam czas wolny, to chętnie oddaje się wędkowaniu. Wędkarstwo spinningowe szczególnie, bo daje też trochę więcej ruchu. To moje hobby i nieźle odstresowane. Każdy kontakt z naturą jest dla mnie ważny, nawet zwykły spacer po lesie. Bardzo to mnie relaksuje i ładuje moje akumulatory na każdy następny dzień. Taki kontakt z przyrodą, naturą, daje komfort spojrzenia z dystansu na sprawy zawodowe. To jest konieczne. Zarówno dla pracy zawodowej jak i dla życia rodzinnego.

Kiedy zaczynałem swoją służbę, znajomy policjant dał mi dobrą radę, żebym nie przenosił spraw zawodowych, stresu, na grunt prywatny, do domu. Tego się trzymam i jestem przekonany, że jest to z pożytkiem dla wszystkich. Dla moich bliskich szczególnie.

Starszy sierżant Marlena Kołodziejska – rejon 9, gmina Sypniewo

– Jestem dzielnicową w gminie Sypniewo. W policji pracuję od 6sześciu lat, dzielnicową w Sypniewie jestem od trzech lat. Na moim terenie jest dyskoteka Capitol. Przez 3 lata poznałam swoich mieszkańców, szczególnie tych rozrabiaków. Specyfika pracy to sprawy konfliktów sąsiedzkich, rzadziej tępienie kłusownictwa (choć ostatnio miałam interwencję, gdzie został skłusowany łoś w Krasnosielcu).

Zostałam policjantką, bo to już tradycja rodzinna. Jestem najmłodsza z czwórki rodzeństwa. Wszyscy jesteśmy policjantami w służbie czynnej. Wyrastałam wśród policjantów, policja cały czas się przewijała przez moje życie i naturalną rzeczy koleją i ja zostałam policjantką.

Moje hobby to czytanie książek w wolnym czasie. Chociaż poza pracą to już niewiele czasu zostaje na wolny czas i zainteresowania. Poza tym podnosi swoje kwalifikacje, jeżdżę na zajęcia do szkoły w Szczytnie. Mam męża i córkę. Mieszkam na terenie gminy Płoniawy.

Pracy w moim rejonie jest dużo. Sama dyskoteka Capitol daje więcej pracy, bo kiedy się odbywa to musimy mieć dodatkową służbę, zawsze jest to służba nocna, praktycznie w każdy weekend, piątki, święta. Najwięcej problemów jest z kierującymi autami, z alkoholem, z bójkami, które się przenoszą na drogę. Sporym zaskoczeniem dla uczestników takich bójek jest to, że interweniuje kobieta, na szczęście jest też na dyskotece ochrona, kamery i to trochę hamuje tych zapalczywych uczestników dyskoteki. Ochrona w trakcie interwencji pomaga policji. Teraz, od kiedy powstał parking przy dyskotece, jest trochę bezpieczniej, bo kiedyś parkowali wzdłuż drogi i tarasowali przejazd. I trochę mniej ludzi teraz przyjeżdża.

Młodszy aspirant Tomasz Strzałkowski, rejon numer 10, miasto i gminy Różan.

Do tego rejonu należy powierzchnia całego miasta i 18 sołectw podległych pod Różan.

– Do policji wstąpiłem w 2008 roku. Na początku pracowałem w Warszawie, byłem dzielnicowym w Wilanowie. W 2012 roku podjąłem pracę w Różanie. Pochodzę z Ciechanowa. Teraz mieszkam w Różanie. Mam żonę i dwójkę dzieci. Dzieci chodzą do szkoły w Różanie. W Różanie znalazłem swoje miejsce na życie.

Mam żonę, dwie córki, jedna 10, druga 14 lat, jestem z nich bardzo dumny. Myślę, że i one są dumne z tego, że jestem policjantem. W szkołach, przedszkolach organizuję spotkania cykliczne,  podczas których mówimy dzieci i młodzieży o zagrożeniach, o zasadach bezpiecznego poruszania się. Te akcje uważam za bardzo ważne. To jest profilaktyka, która w mojej pracy zajmuje bardzo ważne miejsce.

Mimo, że praca zajmuje mi dużo czasu, bo jak wspomniałem nawet w czasie wolnym jestem do dyspozycji mieszkańców, to kiedy znajdę wolna chwilę to odpoczywam nad rzeką. Moim hobby jest wędkarstwo. Bardzo blisko mam do pięknej rzeki i jeśli tylko mi czas pozwala, to lubię spędzać każdą wolną chwilę na Narwią. Uprawiam wszelkie formy wędkarstwa, startuję czasami w zawodach wędkarskich, nawet z sukcesami. Już od najmłodszych lat lubiłem kontakt z przyrodą, bycie nad wodą i tak to zostało.

Mój rejon to miasto Różan i 18 okolicznych sołectw. Przeważa zabudowa domków jednorodzinnych, chociaż są i bloki, sporo też mam w swoim rejonie domków letniskowych. Mieszka tutaj około 4,5 tys.  ludzi. Sporo też jest osób napływowych, które na co dzień mieszkają w Warszawie, a u nas mają domki letniskowe. Większość właścicieli takich domków mieszka w nich tylko w okresie letnim, ale są i tacy, którzy zamieszkali w nich na stałe. Zimą trzeba te niezamieszkane domki kontrolować, żeby nikt ich nie okradł. Wiosną, kiedy letnicy przyjeżdżają rozpocząć sezon rozpoczyna się czas przyjmowania zgłoszeń o kradzieżach lub zniszczeniach.  Z satysfakcją stwierdzam, że jest włamań i kradzieży do domków letniskowych jest coraz mniej. W ubiegłym roku nie było dużo takich przypadków.

Do naszych obowiązków, tutaj w Różanie, należy patrolowanie rzeki. Mamy łódkę służbową i razem z kolegami patrolujemy rzekę. W sezonie letnim zwracamy szczególną uwagę na kąpiących się i na wędkarzy. Przeciwdziałamy kłusownictwu. Tak działamy, żeby kłusownictwa nie było.

Ludzie, którzy przyjeżdżają do nas, chcą wypocząć w dobrych warunkach, chcą się też zabawić. Stąd czasami jest jazda, dosyć brawurowa po alkoholu. W Różanie mamy skrzyżowanie dwóch dróg krajowych, musimy zwracać szczególną uwagę na bezpieczeństwo na drogach.

Każdy rejon ma swoja specyfikę, mój też. Czy jest to trudny rejon? Raczej nie. Jestem zadowolony z pracy w tym rejonie. Bardzo zżyłem się z mieszkańcami. Poznałem ludzi, pracuję tutaj już od 2012 roku, więc był czas na poznanie się wzajemne. Mój telefon komórkowy jest znany mieszkańcom, często ludzie do mnie dzwonią, każdy wie gdzie jest posterunek, gdzie można mnie spotkać, więc przychodzą tutaj ze swoimi sprawami. Myślę, że nie mają zahamowani, żeby ze mną porozmawiać, poradzić się. Każdy wie, że może do mnie przyjść i porozmawiać. Ponieważ mieszkam na miejscu, to takie rozmowy zdarzają się również w czasie wolnym od służby. Jeśli się mieszka i pracuje w tym samym miejscu, w małej miejscowości, to policjantem się jest cały czas, w czasie wolnym też.

Bycie policjantem, to robienie czegoś pożytecznego, tak rozumiem swój zawód. Pożytecznego dla innych. Pomagać ludziom, to główny cel mojej pracy. Mnie to dostarcza wiele satysfakcji, jeśli wiem, że mogę komuś pomóc poradzić sobie z jakimś problemem, rozwiązać go, podpowiedzieć co ma zrobić. Policjant jest przede wszystkim od tego, żeby pomagać, nie tylko egzekwować prawo. A praca dzielnicowego to szczególnie na tym polega.

Dużą wagę przykładam do działań profilaktycznych, dydaktycznych. Dużo czasu przeznaczam na  pracę z ludźmi starszymi. Informuję ich o zagrożeniach, żeby je znali i czuli się bardziej bezpieczni.

Bardzo lubię swoją pracę, nie zamieniłbym tego zawodu na żaden inny. Kontakt bezpośredni z ludźmi, pomaganie im daje dużo satysfakcji. W młodości myślałem o zawodzie strażaka, żołnierza, ale jednak z zwyciężyło to, że zostałem policjantem. W tym zawodzie czuje się najlepiej. Codzienna pomoc drugiemu człowiekowi to było to, co najbardziej mnie pociągało.

Dzielnicowy Tomasz Strzałkowski otrzymał od Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej medal ” Za zasługi za dzielność”. Poprosiliśmy aby opowiedział o tym wyjątkowym zdarzeniu, za które został uhonorowany.

– W marcu uratowałem człowieka. Człowiek ten skoczył do Narwi przy starym ujęciu wody. Ktoś to zobaczył, powiadomił mnie. Ten człowiek, nieprzytomny płynął rzeką, my podjechaliśmy tam i zobaczyliśmy go. Rzeką płynęła kra. Nie miałem wątpliwości, że trzeba wskoczyć do tej zimnej wody i ratować. W ostatnim momencie wziąłem ze sobą pustą butelkę, żeby zwiększyć swoją wyporność i wskoczyłem. Bałem się, że może mnie skurcz złapać, albo z powodu zimna mogę mieć kłopoty z ciśnieniem, ale pomyślałem, że będę płynął wzdłuż brzegu i jeśli coś takiego mi się zdarzy, to zdążę wyjść na brzeg.  Wtedy walczyłem o życie tego człowieka, refleksja że ryzykowałem przy tym własne życie przyszła później. Uratowaliśmy go, za to otrzymałem ten medal.

Na co dzień wyznaję zasadę, że rodzina i bezpieczeństwo dzieci są najważniejsze. Brawura nie leży w moim charakterze, uważam ja za nierozsądną. Zawsze trzeba dbać o bezpieczeństwo.  Nawet jak się pomaga komuś podczas wypadku, trzeba zachować zimną krew, rozejrzeć się, czy np. nic nie jedzie i mieć zawsze bezpieczeństwo innych i swoje na względzie. Ta praca uczy myślenia i poczucia odpowiedzialności za czyny.

Wszyscy dzielnicowi podkreślają, że nie pracują w policji dla zarobków (bo nie są za wysokie) tylko pracują dlatego, że lubią ludzi i lubią im pomagać. Chcą żeby wszystkim żyło się bezpiecznie. – Jesteśmy przez ludzi odbierani pozytywnie i to nastawia nas do tej pracy optymistycznie. Nie jest tak, że ludzie zamykają przed nami drzwi. Często zdarza się, że mieszkańcy chcą po prostu porozmawiać, zapraszają na herbatkę. Ufają nam. To powód do satysfakcji z wykonywanej przez nas pracy – mówią zgodnie dzielnicowi.

O plebiscycie

Po raz kolejny mieszkańcy powiatu makowskiego mogą wyrazić swoją opinię i zagłosować na „Najpopularniejszego Dzielnicowy 2018 roku”. „Najpopularniejszy Dzielnicowy” to konkurs mający na celu wskazanie tych dzielnicowych, którzy najlepiej wywiązują się z tej elitarnej służby. Dzielnicowy to policjant pierwszego kontaktu w rejonie służbowym. Odgrywa bardzo ważną rolę w systemie działań profilaktycznych ze względu na jego bezpośredni kontakt ze społecznością lokalną, przez co ma możliwość poznania opinii dotyczącej jej potrzeb, obaw i problemów.

Po raz pierwszy w bardzo prosty sposób anonimowo zagłosować można na dzielnicowego wypełniając ankietę na stronie internetowej makowskiej policji : http://www.mazowiecka.policja.gov.pl/wma/httpssystempolicja

Jak głosować?

Ankiety konkursowe można wypełnić w siedzibie KPP w Makowie Maz., oraz wybranych instytucjach naszego powiatu( Urzędy Gmin, Urząd Miasta w Makowie Maz., Starostwo Powiatowe, MOPS oraz w Posterunkach Policji Krasnosielcu i Różanie lub pobrać ze strony internetowej http://www.mazowiecka.policja.gov.pl/…/26007,Konkurs-Najpop…i przesłać na maila kppmakowmaz@mazowiecka.policja.gov.pl

Po raz pierwszy w bardzo prosty sposób anonimowo zagłosować można na dzielnicowego wypełniając ankietę na stronie internetowej makowskiej policji :

http://www.mazowiecka.policja.gov.pl/wma/httpssystempolicja

Dzielnicowy bliżej nas – pożyteczna aplikacja na telefon

Dla wygody obywateli w ramach programu „Dzielnicowy bliżej nas” opracowano i wdrożono do powszechnego użytku aplikację „Moja Komenda”. Jest to aplikacja bezpłatna opracowana na urządzenia mobilne bazujące na systemach operacyjnych Android oraz iOS.

Aplikacja, po jej zainstalowaniu, może pracować w trybie off-line, jednak jej pełne funkcjonalności są widoczne przy zapewnieniu dostępu do sieci Internet.Baza danych zawiera informacje o wszystkich obiektach policyjnych dostępnych dla interesantów, a także dane kontaktowe wszystkich dzielnicowych z terenu kraju.

Jest to narzędzie, które zapewnia szybki dostęp do informacji o adresach i numerach telefonów obiektów policyjnych oraz kontakt ze wszystkimi dzielnicowymi na terenie kraju.Aplikacja została przygotowana z myślą o osobach, które kontaktują się z policją w sytuacjach innych, niż te bezpośrednio zagrażające życiu lub zdrowiu. W nagłych przypadkach należy korzystać z numerów alarmowych 112.

Po włączeniu usług lokalizacyjnych w telefonie aplikacja sama odnajdzie najbliższy policyjny obiekt, wskaże trasę dojścia lub dojazdu.„Moja Komenda” umożliwia również wyszukanie po nazwie jednostki, ulicy lub kodzie pocztowym oraz podgląd siedziby jednostki w trybie „Streetview”.

Wystarczy, że użytkownik aplikacji wprowadzi miejscowość, nazwę ulicy i numer posesji, a aplikacja wyszuka dzielnicowego, który dba o ten rejon. Dzielnicowych można wyszukiwać także po ich imionach i nazwiskach. W przypadku małych miejscowości, wystarczy wpisać samą nazwę miejscowości.

Aplikację pobrać można pod poniższym adresem:

Dla urządzeń systemu Android – https://play.google.com/store/apps/details?id=com.altconnect.android.mk&hl=pl

Dla urządzeń systemu iOS – https://itunes.apple.com/pl/app/moja-komenda/id919504159?l=pl&mt=8

 

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Wdrożyliśmy RODO, chronić i zabezpieczyć Twoje dane osobowe. Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz na to zgodę Więcej informacji Akceptuj Czytaj więcej