Światło, które łączy (dużo zdjęć w galerii)
W czasie tegorocznej Wigilii Bożego Narodzenia w wielu makowskich domach było na stole światełko z Betlejem, miejsca narodzin Jezusa. Stało się to za sprawą harcerzy z Hufca ZHP w Makowie Mazowieckim, który po to światło pojechali aż na Słowację.
Poprosiliśmy uczestniczki wyjazdu – Paulinę, Karolinę i Zosię – o podzielenie się z nami relacją z wyprawy i refleksjami o tym, czy jest dla nich to światełko.
Historia zaczyna się w Betlejem, mieście położonym w Autonomii Palestyńskiej, które przez lata było w centrum napięć politycznych, konfliktów zbrojnych oraz ataków terrorystycznych. Właśnie tam ponad dwa tysiące lat temu narodził się Jezus Chrystus.
W Grocie Narodzenia Pańskiego w Betlejem płonie wieczny ogień. To właśnie od niego co roku odpala się jedną malutką świeczkę, której płomień niesiony przez skautów w wielkiej sztafecie przez kraje i kontynenty obiega świat.
Sam moment odpalania Światła w Betlejem jest wyjątkowy. Dla tej idei ludzie potrafią na chwilę się zatrzymać, powstrzymać złość i gniew. W 29-letniej historii Betlejemskiego Światła Pokoju, w zmieniających się warunkach politycznych, nigdy nie zdarzyło się by Światło nie wyruszyło z Betlejem w swoją drogę. To czyni ze Światła znak pokoju, poświadczenie wzajemnego zrozumienia i symbol pojednania między narodami.
Takim darem skauci z całej Europy, a wśród nich harcerki i harcerze ZHP dzielą się ze wszystkimi. Niosąc lampiony ze Światłem do parafii, szkół, szpitali, urzędów i domów, dzielą się radosną nowiną i krzewią największe uniwersalne wartości braterstwa i pokoju.
Z Betlejem do Makowa przez Austrię i Słowację
Akcję Betlejemskie Światło Pokoju zorganizowano po raz pierwszy w 1986 roku w Linz, w Austrii. Akcja nosiła nazwę „Światło w ciemności” i była propagowana przez Austriackie Radio i Telewizję (ORF). Rok później patronat nad akcją objęli skauci austriaccy.
Każdego roku dziewczynka lub chłopiec, wybrani przez ORF (austriackie radio i telewizja), odbierają Światło z Groty Narodzenia Pańskiego w Betlejem. Następnie Światło transportowane jest do Wiednia za pośrednictwem Austrian Airlines. W Wiedniu ma miejsce ekumeniczna uroczystość, podczas której Płomień jest przekazywany mieszkańcom miasta i przedstawicielom organizacji skautowych z wielu krajów europejskich.
Związek Harcerstwa Polskiego organizuje Betlejemskie Światło Pokoju od 1991 r. Tradycją jest, iż ZHP otrzymuje Światło od słowackich skautów. Przekazanie Światła odbywa się naprzemiennie raz na Słowacji raz w Polsce.
Polska jest jednym z ogniw betlejemskiej sztafety. Harcerki i harcerze przekazują Światło dalej na wschód: do Rosji, Litwy, Ukrainy i Białorusi, na zachód do Niemiec, a także na północ – do Szwecji.
Betlejemskie Światełko Pokoju dotarło do Polski w niedzielę 16 grudnia, a od poniedziałku roznoszone było do wszystkich tych, którzy zechcieli je przyjąć.
Harcerze przywieźli je Słowacji. Po słowackiej stronie Tatr, w miejscowości Svit, odbyła się Msza Święta, podczas której ponad 3400 harcerek i harcerzy z Polski odebrało betlejemski ogień z rąk słowackich skautów.
„Światło jest darem, którym chcemy się podzielić. Niesie ze sobą pokój, pogłębia wiarę, przypomina o radości z narodzin Jezusa Chrystusa. Przypomina nam, że mamy być lepsi, życzliwsi, bardziej pomocni dla drugiego człowieka” – powiedział z tej okazji Naczelny Kapelan ZHP hm. Wojciech Jurkowski.
To jest przeżycie
– To jest przeżycie – mówi Małgorzata Kobylińska, komendantka makowskiego hufca.
– Cały czas jest wspominane, że to światełko jest z takiego miejsca, gdzie się Pan Jezus narodził. I pomyśleć, że aż stamtąd ono przywędrowało, przepłynęło morzem, przeleciało samolotem. Tu ktoś przeniósł, tu ktoś przewiózł – i my mamy je w ręku! Kiedy je przekazujemy i śpiewamy przy tej okazji, to słowa piosenki aż czasem nam utkwią w gardle ze wzruszenia. Bo my tego doświadczyliśmy. Z początku było inaczej, „światełko, światełko”, śpiewaliśmy. A teraz jest ta świadomość tego, jakie ono jest ważne.
Przenoszenie, pilnowanie tego światełka przywiezionego z Betlejem jest dla nas wielkim przeżyciem. Kiedy przekazujemy ludziom to światełko, naprawdę mamy radość w sercu. Wiemy że to światełko gdzieś pójdzie, że ktoś przeniesie je na wigilijny stół, że w czasie Wigilii to nasze światło będzie w kilku domach.
Niedawno spotkał mnie pan na ulicy i powiedział: „wiecie, że ja to światełko od was to do Wigilii trzymałem w domu?”. Wystarczy że jedna osoba pielęgnuje to światełko i dotrzymuje do Wigilii, to jest dla nas zaskoczenie.
Bo my pielęgnujemy je. My harcerze się nauczyliśmy. Odbieramy je na Słowacji, a jak już jest nasza Wigilia, to kto chce to przychodzi, zabiera światełko do domu i opiekuje się nim już do Wigilii. W zeszłym roku, światełko było przekazywane w Polsce w sobotę. U nas całą noc były warty. I harcerze wszyscy wartowali, całą noc pilnowali żeby to światło nie zgasło.
– Kiedy światełko jest już u nas, to czuje się zbliżające się Święta – mówi Zosia. W czasie drogi ze Słowacji do Makowa Zosia miała przy światełku wartę nocną (po otrzymaniu światełka harcerze pełnią warty przy lampionie, pilnują aby ogień nie zgasł. Jedna zmiana trwa 2,5 godziny). – Autobus jechał, było późno, większość harcerzy spała.
– W pewnej chwili – opowiada Zosia – droga zrobiła się bardzo wyboista. W jednym ręku trzymałam telefon, bo żeby nie zasnąć słuchałam muzyki, w drugim lampion ze światełkiem. Gotowa byłam rzucić telefon, byleby tylko lampion ze światełkiem nie wypadł mi z dłoni. Na szczęście wyboje szybko się skończyły.
Przyjechali ze światełkiem do Makowa w nocy z niedzieli na poniedziałek, a już od rana w poniedziałek 17 grudnia rozpoczęły roznoszenie światełka po makowskich instytucjach. Trwało to prawie cały tydzień. – Odwiedziliśmy Zespół Szkół Armii Krajowej, szpital, MOPS, wszystkie przedszkola – jednym tchem wymienia Paulina – Ośrodek Szkolno-Wychowawczy, policję, starostwo, Urząd Miejski, straż pożarną, Jubilatkę, Szkołę Podstawową nr 1 i Szkołę Podstawową nr 2, liceum, urząd pracy, żłobek. W sobotę Jeszcze w sobotę 22 grudnia harcerze poszli podzielić się światełkiem z pacjentami makowskiego szpitala, a w niedzielę 23 grudnia zaniosły ogień do kościołów.
Wyprawa po betlejemski ogień
Wyprawa po betlejemskie światełko była męcząca, ale przyjemna, mówią harcerki, Paulina, Karolina i Zosia. – Wyjechałyśmy w nocy z czwartku na piątek 13/14 grudnia – relacjonuje Paulina. – Jechaliśmy jednym autokarem razem z harcerzami z Przasnysza. W piątek koło południa dojechaliśmy do Murzasichla, gdzie miałyśmy nocleg. A później do Zakopanego, gdzie trwał zlot harcerzy z całej Polski – prawie 3 500 uczestników. Musieliśmy się najpierw zarejestrować. Było radośnie i gwarnie. Dostaliśmy identyfikatory i czapeczki i w ten sposób stałyśmy się pełnoprawnymi członkami zlotu.
Sobota, drugi dzień odbywającego się w stolicy Tatr zlotu, rozpoczął się grami miejskimi. Przygotowanie posiłku dla bezdomnych czy własnoręczne wykonanie zabawek dla dzieci z domów dziecka to tylko niektóre z zadań, które czekały przed południem na najmłodszych uczestników Zlotu – Zuchów. Nieco starsi – harcerze wcielili się w mieszkańców Zakopanego i musieli zmierzyć się z problemami ich życia codziennego. Gaszenie pożarów, budowa mostów, prowadzenie lekcji w szkole pozwoliły im na chwilę poczuć się dorosłymi. Ciekawe zadania mieli także członkowie Nieprzetartego Szlaku, dla których przygotowano zajęcia z malowania bombek, spotkanie z prawdziwym Góralem i warsztaty gry na instrumentach.
Nasze harcerki miały dość trudną trasę. – Musieliśmy znajdować miejsca gdzie znajdowały się kody QR – wyjaśnia Zosia. Te miejsca były ukryte, trzeba je było odszukać według mapy. Takich punktów było 60. Były też zadania do zrobienia, trzeba było np. zrobić ozdoby świąteczne. Jedną druhnę w zielonym polarze ubraliśmy w białe bombki i udawała choinkę – Zosia, Karoliną i Paulina śmieją się na wspomnienie tego widoku. – Jeszcze było zadanie, żeby na czterech balonach przedstawić historię Polski – przypomina Karolina. – Wybrałyśmy chrzest Polski, bitwę pod Grunwaldem, lata zaborów i odzyskanie niepodległości. Fantazja poniosła nas przy zadaniu, polegającym na tym, by z masy solnej zrobić górala: zrobiłyśmy całą góralską wioskę, włącznie ze zwierzętami.
Po przerwie obiadowej zuchy wybrały się do kina, gdzie obejrzały film „Dziadek do orzechów i cztery królestwa”, a harcerze i wędrownicy mieli możliwość wzięcia udziału w dwóch koncertach. Grupy Gospel i Good God rozgrzały nieco zmarzniętych już po całym dniu harcerzy, a tańce, oklaski i wspólny śpiew świadczyły o tym, że uczestnicy dali się ponieść koncertowemu szaleństwu.
Wieczorem wszyscy wzięli udział w Nabożeństwie Światła w kościele pw. św. Rodziny, położonym przy samych Krupówkach. A na samo zakończenie dnia nasi harcerze wspólnie z harcerzami z Przasnysza urządzili sobie świeczkowisko z gawędą i wspólnym śpiewaniem.
Przekazanie światełka
Niedzielna pobudka nastąpiła zdecydowanie za wcześnie, mówią zgodnie dziewczyny – o 4 rano. Musiałyśmy dotrzeć na czas na Słowację, do miasteczka Świt. To miasto mniejsze od Makowa, liczy 7,6 tys. mieszkańców. Położone jest u stóp Tatr Wysokich nad rzeką w odległości 5 km na zachód od miasta Poprad. Świt jest jednym z najmłodszych miast Słowacji. Zostało założone w 1934 roku jako osada przyfabryczna przez firmę obuwniczą Bata. W 1961 otrzymało prawa miejskie. Nazwa miasta (Svit) to skrót od Slovenské Vizkózové Továrne, czyli „słowacka fabryka wiskozy”. Świt to najmniejsze pod względem powierzchni miasto Słowacji – zajmuje powierzchnię 4,5 km².
Do Świtu dojechali przed 9. Kościół stoi w pewnym oddaleniu od domów, ale a trafieniem nie było problemu. O 9 rozpoczęło się nabożeństwo. Kościół wypełniony był harcerzami i skautami. Nabożeństwo odprawiane było po polsku i słowacku. Słowaków było mniej niż harcerzy z Polski. Oprawa muzyczna przygotowali Słowacy.
W czasie Mszy św. słowaccy skauci przekazali na ręce hm. Anny Nowosad, Naczelniczki ZHP, Światło, które przywędrowało do nich z Austrii. Po Mszy Świętej hm. Anna Nowosad Naczelniczka ZHP oraz hm. Jacek Kaflowski Wiceprzewodniczący ZHP uroczyście przekazali Światło delegacjom chorągwianym oraz wszystkim tym, którzy uczestniczyli w Mszy Świętej. –
Wszyscy chcieli mieć pamiątkowe zdjęcie z tego momentu – emocjonuje się Zosia. – My także. Jako że mnie przypadłą rola fotoreportera, starałam się przecisnąć przez tłum. I udało mi się zrobić kilka zdjęć – dodaje z dumą.
Po nabożeństwie pod kościołem zaczął się ruch, młodzież poznawała się, wymieniali się chustami. – Nasze chusty podobały się Słowakom najbardziej – mówi Paulina. – Bardzo chętnie się z nami wymieniali.
A potem była droga powrotna i pilnowanie światełka, żeby nie zgasło.
Na zdjęciach: wyprawa po betlejemskie światełko i harcerze w czasie dzielenia się światełkiem w makowskich urzędach i instytucjach.
Bardzo piękna sprawa. Należy jednak przypomnieć, że przed wieloma laty to światełko było roznoszone przez harcerzy po sklepach biurach i domach. Sądzę, że z racji dużego obciążenia z tego zrezygnowano. Wtedy światełko „odbierałem” z siedziby Hufca ale i to przestało być możliwe.
Szkoda tylko, że brak jest od księży informacji na mszy, że takie światełko jest w kościele i można od niego zapalić własne.