Minęło 15 lat i 1 dzień od pogrzebu Jana Pawła II

1 546

Minęło 15 lat i 1 dzień od pogrzebu Jana Pawła II 

15 lat i 1 dzień temu – 8 kwietnia 2005 roku – odbył się pogrzeb Naszego Papieża, Jana Pawła II. To było wielkie wydarzenie, jedno z największych, o ile nie największe,  zgromadzenie chrześcijan w historii świata i największym z dotychczasowych pogrzebów znanych w historii świata.

Pogrzeb Jana Pawła II zgromadził największą w czasach współczesnych liczbę dostojników i pielgrzymów. Na Placu św. Piotra było tego dnia ok. 300 tys. wiernych, poza placem w Wiecznym Mieście przebywało ponad 4 miliony pielgrzymów. Wśród nich najliczniejsi byli Polacy, których liczbę oszacowano na ok. 1,4 miliona.

W pogrzebie uczestniczyło 4 królów, 5 królowych, ponad 70 prezydentów państw reprezentujących kraje z różnych zakątków globu. Nabożeństwo prowadzone było w języku łacińskim; modlono się również po włosku, francusku, polsku, niemiecku, w języku suahili, tagalskim i po portugalsku. Wśród najbardziej znanych przywódców świata byli: prezydent Stanów Zjednoczonych, byli prezydenci Stanów Zjednoczonych, premier Włoch, obecni i byli prezydenci Brazylii, prezydent, premier i były prezydent Polski, prezydent Francji, prezydent Irlandii, premier Irlandii, król i królowa Hiszpanii, król i królowa Belgii, premier Wielkiej Brytanii, kanclerz i prezydent Niemiec, książę Walii, premier Kanady, król i królowa Jordanii, prezydent Afganistanu, sekretarz generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych, prezydent Iranu, prezydent Izraela oraz pary królewskie z Danii, Szwecji i Norwegii.

Polska oficjalna delegacja biorąca udział w uroczystościach pogrzebowych Jana Pawła II liczyła 10 osób. W jej skład weszli: prezydent Aleksander Kwaśniewski z małżonką, premier Marek Belka, marszałek Sejmu Włodzimierz Cimoszewicz, marszałek Senatu Longin Pastusiak, były prezydent Lech Wałęsa z małżonką, były premier Tadeusz Mazowiecki, były marszałek Sejmu Wiesław Chrzanowski i ambasador Polski w Watykanie (była premier) Hanna Suchocka.

Pogrzeb Jana Pawła II we wspomnieniach uczestnika

Wśród niemal półtora miliona pielgrzymów z Polski był Sławomir Olzacki. Po latach wspomina.

– Pewnie zobaczyłbym więcej gdybym został w domu przed telewizorem. Ale wtedy na pewno tak bym tego nie przeżył. Od tamtych dni minęło 15 lat, a wspomnienia są wciąż żywe.

Do Rzymy wyjechaliśmy 6 kwietnia po południu.

W drodze z Polski do Włoch na parkingach i stacjach benzynowych było mnóstwo Polaków. Na przejściu granicznym w Cieszynie, około północy w nocy z 6 na 7 kwietnia przejeżdżał autokar za autokarem, ustawiła się grupa autostopowiczów — studentów z Warszawy, Kielc i Mrągowa. Powiedzieli że przez Polskę przejechali bez najmniejszych problemów. Na przejściu granicznym utknęli na półtorej godziny i mieli obawy czy uda im się dotrzeć do Rzymu na czas.

Na trasie prowadzącej do Włoch przez Czechy i Austrię wśród polskich pojazdów dominowały autokary — ze wszystkich województw. Zazwyczaj oznakowane na przedniej szybie papieskimi portretami i watykańskimi symbolami.

Mniej liczni byli indywidualni pielgrzymi podążający na pogrzeb Papieża prywatnymi samochodami. Jednym z samochodów, przystosowanych do spania wewnątrz podążała do Rzymu grupa przyjaciół z Warszawy. Informatyk, architekt krajobrazu, pracownik klubu rozrywkowego i bezrobotna.

— Zastanawialiśmy się czy jechać, czy nie jechać — powiedział kierujący samochodem. — Początkowo byłem przeciwny temu wyjazdowi, do momentu gdy nie zobaczyłem wędrujących ramię w ramię pod górę ulicą Oboźną kibiców Legii i Polonii Warszawa. Szli z jednej mszy za Papieża na drugą. Pomyślałem sobie, że jeżeli umarł taki człowiek, dzięki któremu pogodzili się tak nienawidzący się ludzie, to po prostu trzeba pojechać na jego pogrzeb.

 

Im bliżej centrum tym tłum bardziej gęstniał.  Widok był szokujący – namioty na trawnikach, ludzie w śpiworach na chodnikach.  Wielu się modliło w grupkach.
W centrum medialnym było bardzo tłoczno. Kończono ustawianie zwyżek dla ekip telewizyjnych i fotoreporterów. Technicy montowali sprzęt, ciągnęli grube kable. Reporterzy nadawali relacje.

Noc z 7 na 8 kwietnia była dość ciepła. Na rzymskie dworce wjeżdżały ostatnie pociągi z Polski. Rankiem przed uroczystościami trwało zwijanie namiotów i śpiworów. Ze wszystkich ulic i uliczek ruszały tłumy by znaleźć się jak najbliżej Placu Świętego Piotra. Niektórzy mieli nawet przepustki i mogli wejść na sam plac.

Dla pozostałych w wielu miejscach ustawione były wielkie ekrany, na których można było oglądać transmisję z uroczystości. Największe ekrany były bodaj pod Koloseum, gdzie zgromadziło się kilkaset tysięcy ludzi.

Stałem w tłumie tuż przy wejściu na Plac św. Piotra i patrzyłem na ekran. Ciarki przeszły mi po plecach gdy w pewnym momencie wiatr przewrócił kartki na Piśmie Świętym położonym na cedrowej trumnie Papieża.

A po nabożeństwie ludzie zaczęli się  rozchodzić. Szli, szli, szli. Wydawało się, że ten pochód nigdy się nie skończy. Nieprzebrane tłumy. Ochotnicy z włoskiej obrony terytorialnej rozdawali wodę mineralną, którą dostarczono w miejsca zgromadzeń w imponujących ilościach.
Gdy po ponad godzinie od zakończenia pogrzebu Plac św. Piotra opustoszał na tyle, że już można było tam wejść, zobaczyłem wciąż wielkie grupy pielgrzymów z całego świata. Robili sobie pamiątkowe zdjęcia, powiewali flagami, modlili się. Wielu zapalało znicze i kładło kartki z intencjami modlitewnymi.
Copyright: Slawomir Olzacki
A po południu do akcji przystąpiły włoskie służby porządkowe. Na opustoszałe ulice wyjechały śmieciarki. W zadziwiająco krótkim czasie sprzątnęły wszystko i po kilku dniach oblężenia ulice Rzymu znowu wyglądały tak jak gdyby nic się nie wydarzyło.

(wykorzystano informacje na temat pogrzebu z Wikipedia)

Na zdjęciach: Rzym w dniach 7 i 8 kwietnia 2005 roku. Fot. Sławomir Olzacki

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Wdrożyliśmy RODO, chronić i zabezpieczyć Twoje dane osobowe. Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz na to zgodę Więcej informacji Akceptuj Czytaj więcej