Historie na lato – Opowieści mego taty cz.1

2 271

Opowieści mego taty cz.1 

Katarzyna Olzacka była autorką naszego portalu od chwili jego powstania. Pozostawiła po sobie wiele publikacji. Nie wszystkie zdążyła opublikować na MakowonLine. „Opowieści mego taty” to trzyodcinkowa opowieść, w której spisała wspomnienia swego ojca, Jerzego Rostkowskiego. Całą serię interesujących opowieści z przeszłości zatytułowała „Historie na lato”. Zapraszamy do wakacyjnej podróży w przeszłość.

 Opowieści mojego taty cz.1

Tata był urodzonym gawędziarzem. Lubił towarzystwo i był w nim mile widziany. Szarmancki dla dam, pełen wdzięku i dowcipu, ładnie śpiewał i tańczył, recytował z pamięci obszerne fragmenty „Pana Tadeusza” i ballad Mickiewicza. I opowiadał niekończące się historie ze swojego życia. Niestety, jako rodzinny bajarz miał jedną poważną wadę: mówił długo i rozwlekle, a przy tym czynił tyle dygresji, że czasami sam zapominał główny wątek swoich opowieści.

Mianowo, lata 30. XX w.  Konie, to była największa pasja Jerzego Rostkowskiego

Zwykle pierwsza traciła cierpliwość mama. – Oj, przestań już Jerzy gadać – wykrzykiwała – ględzisz i ględzisz, aż nie można ciebie słuchać. Tata milkł obrażony, zasiadał do biurka, wyciągał pudła z plastikową armię i rozgrywał nigdy nie stoczone bitwy. W ten sposób ciągle nie byliśmy w stanie dojść do końca jego historii. A tata miał o czym opowiadać.

Urodził się 8 lutego 1919 r. w rodzinnym majątku Mianowo w parafii Andrzejewo jako jeden z sześciorga dzieci Stefanii i Wojciecha Rostkowskich. Beztroskie dzieciństwo spędził w gronie rodzeństwa i licznych znajomych z sąsiedztwa, „towarzystwa”, jak mawiał.

Po śmierci dziadka w roku 1932, a w rok później ojca, rodzina rozjechała się. Matka nie była w stanie wykształcić całej szóstki. Siostrami, Zosią i Halą, zajęła się zamożna bezdzietna ciotka Rychlewska z Warszawy, która posiadała kamienicę przy ulicy Chmielnej 16. Z gościnności jej korzystał także najstarszy brat ojca Stefan, utalentowany student Politechniki Warszawskiej. Tata wraz z dwoma młodszymi braćmi, Zdzisławkiem i Stasiem, wysłany został do gimnazjum w Różanymstoku koło Grodna. Marzeniem jego był Korpus Kadetów we Lwowie. Niestety, zdawał tam bez powodzenia.

Po ukończeniu gimnazjum rozpoczął naukę w Państwowej Wyższej Szkole Gospodarstwa Wiejskiego w Cieszynie. Studia przerwała wojna. Jako ochotnik dołączył do jednego z oddziałów Podlaskiej Brygady Kawalerii. W październiku powrócił do Mianowa, do którego powoli zbliżali się Rosjanie. Pewnego dnia spotkał radzieckiego kapitana, który zapowiedział, że wkrótce do majątku przybędzie bateria artyleryjska, a wieczorem pojawi się generał radziecki na inspekcję i dobrą kolację. Tata tak wspominał tę wizytę.

Mianowo, lata 30. XX w. Od lewej: Ks. Lutyński, Hala Rostkowska, Stefania Rostkowska (matka). Od prawej: stoi p. Błeszyński, mąż cioci Janki z Piętaków, u góry siedzą Zdzisławek i Staś Rostkowscy, pomiędzy nimi siedzi nauczyciel Józef Kepa, niżej siedzi Jerzy Rostkowski

„Pod wieczór przyjechał generał – major, który po dokonaniu inspekcji przyprowadził do dworu na kolację całą kadrę oficerską załogi bateryjnej. Matka, wychowana u swojej ciotki w Warszawie, skończyła pensję Wereckiej i znała język rosyjski. Generał usadowił ją przy stole po swojej prawej ręce. Z lewej strony posadził swojego szofera, zaznaczając, że u nich panuje równość. W swym samochodzie przywiózł odpowiednią porcję wódki i stary gramofon z tubą i ruskimi płytami”. Cztery dni później Rosjanie dali furmankę i dwie godziny czasu na wyniesienie się rodziny z majątku.

Matka z braćmi udała się do Leśniewa, do zaprzyjaźnionej rodziny Marciniaków. Tata przekroczył granicę Generalnej Guberni i znalazł się w Sabniach. Wkrótce dołączyła do niego reszta rodziny. W sierpniu 1941 r. powrócił na krótko do Mianowa, przejętego w międzyczasie przez Niemców. Do grudnia sprawował tu funkcję rządcy, potem Niemcy przepędzili go. Od tego czasu nikt z Rostkowskich nie gospodarował w Mianowie. Po wojnie majątek został rozparcelowany.

Jerzy Rostkowski z matka Stefanią Rostkowską. Prace Małe k. Tarczyna, majątek rodziny Biernackich, lata 40. XX w.

Po wyjeździe z rodzinnych stron tata trafił w grójeckie, najpierw do majątku Brominy należącego do Mackiewiczów, a potem do Prac Małych koło Tarczyna, majątku Biernackich. Wraz z nim zamieszkała matka. Przetrwał tu jako rządca do końca wojny. Po wojnie był kierownikiem szkoły w Budziszynku, następnie kierownikiem gospodarstw rolnych podlegających warszawskiej firmie „Agryl” – w Rokitnie koło Błonia oraz w Mosznie. Po zatargu z dyrektorem „Agrylu” (tramwajarzem z zawodu), został kierownikiem majątku w Brześcu pod Górą Kalwarią. Majątek podlegał Państwowemu Zarządowi Hodowli Koni. Z tego okresu zachowało się kilka zdjęć z uroczystej parady konnej, która odbywała się ulicami Warszawy.

Pierwszy maja na ulicach zrujnowanej Warszawy, Jerzy Rostkowski pierwszy z lewej. Lata 40. XX w.

W roku 1949 tata skierowany został na dokończenie rozpoczętych przed wojną studiów. Ukończył Wydział Rolny WSR w Olsztynie. Po studiach był dyrektorem PGR-u w Głoskowie, a następnie trafił do Krasnego, gdzie poznał młodą praktykantkę, studentkę SGGW, moją przyszłą mamę. Potem, już z rodziną, przeniesiony został do pobliskiego Makowa na stanowisko dyrektora PGR Bazar. I tu został do końca swoich dni. (cdn.)

Katarzyna Olzacka z d. Rostkowska

Zdjęcia: archiwum rodzinne

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Wdrożyliśmy RODO, chronić i zabezpieczyć Twoje dane osobowe. Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz na to zgodę Więcej informacji Akceptuj Czytaj więcej