76. rocznica likwidacji getta żydowskiego w Makowie.
Przeżyło tylko kilka osób
Jak nazywał się stary Żyd, który sam wykopał sobie grób na kirkucie i poprosił niemieckiego podoficera by za pieniężnym wynagrodzeniem go tam zastrzelił, zamiast wywozić z makowskiego getta? Jak nazywał się niemiecki podoficer, który wysłuchał tej prośby, na co wydał tak zarobione pieniądze?
Odpowiedzi na te i wiele innych pytań pewnie nigdy już nie poznamy. Czas zabrał naocznych świadków, pozacierał szczegóły w pamięci tych, którzy jeszcze żyją. 76 lat temu – 18 listopada 1942 roku – rozpoczął się ostatni etap w historii makowskich Żydów – likwidacja getta. Ponad połowa mieszkańców naszego miasta została wywieziona do hitlerowskich obozów zagłady i tam zamordowana.
Jedno miasto, dwie kultury
Przed wojną połowę mieszkańców Makowa stanowili Żydzi. Po wybuchu II wojny światowej, w 1940 roku, Niemcy utworzyli getto w północnej części Makowa, tradycyjnie zajmowanej przez Żydów. Obejmowało ono ulice: Franciszkańską i Zielony Rynek wraz z przyległymi ulicami i zaułkami. Teren getta ogrodzony został wysokim drewnianym płotem zakończonym drutem kolczastym. Okno i drzwi domów wychodzących na „aryjską” (czyli polską) stronę zabite zostały deskami, tylko u góry zostawiono niewielkie wywietrzniki. Do getta prowadziły dwie bramy: jedna wychodziła na Rynek, druga na ulicę Przasnyską. Przy ulicy Dunaj znajdowała się furtka, którą Żydzi dwa razy dziennie wypuszczani byli po wodę do Orzyca, bowiem na terenie getta znajdowały się tylko trzy studnie.
Pięć osób na metr kwadratowy
W getcie panowało ogromne zagęszczenie, czasem w jednym pokoju zamieszkiwały trzy rodziny. Ludność żydowska zamieszkiwała strychy, stajnie, magazyny. Tylko w marcu 1941 r. w obrębie kilku ulic Zielonego Rynku i zaułków było stłoczonych ponad 2 tys. osób. Koszmarne warunki higieniczne pogorszyły się po 8 grudnia 1941 r. po dosiedleniu Żydów z Chorzel, Przasnysza i Mławy. Część najuboższych przybyszów Judenrat i żydowska policja umieściły w synagodze podzielonej na cele, w każdej celi po 4 -5 osób na metr kwadratowy. Ciężkie warunki higieniczne i mieszkaniowe pogłębiał głód i terror. Hitlerowcy dokonywali tu wielu masowych morderstw. W roku 1942 powieszono obok synagogi 20 Żydów. Wkrótce potem Niemcy powiesili żydowskiego lekarza, Proszewera, pod zarzutem udzielania pomocy współwyznawcom.
Z furmanek do Auschwitz
Ostateczna likwidacja getta nastąpiła 18 listopada 1942 roku. Jego mieszkańcy wywiezieni zostali początkowo do obozu przejściowego w Mławie, a stamtąd do obozów zagłady w Oświęcimiu i Treblince. Największa grupa makowskich Żydów trafiła do Oświęcimia 6 grudnia 1942 r. Większość z nich skierowana została od razu do komór gazowych. Sposób, w jaki Niemcy wywozili Żydów z getta opisał w niewielkiej broszurce jeden z okolicznych chłopów, który zmuszony został dać do dyspozycji swoją furmankę. „Wywożenie Żydów z getta w Makowie odbywało się z wyrafinowanym hitlerowskim okrucieństwem. Podwody musiały szybko podjeżdżać jedna za drugą. Na chwilę tylko się zatrzymać, żeby wyznaczeni silni Żydzi mogli wrzucić na wóz swoich rodaków i natychmiast odjeżdżać. Dopiero w dalszej drodze wołaniem członkowie rodzin odnajdywali się na różnych wozach. Zanim jednak nastąpiła ostateczna likwidacja getta, Niemcy pozbawili Żydów pieniędzy i kosztowności. Odbywało się to w taki sposób, że brali zakładników żydowskich, wyznaczali termin ich egzekucji, a po otrzymaniu okupu ją odkładali. I tak kilka razy, dopóki się nie przekonali, że Żydzi już więcej nie mają czym płacić.”
Jedną z żydowskich rodzin, która zginęła w Oświęcimiu była rodzina Chany Pesia i Arona Małach wywodzących się z Makowa. W 1905 r. małżeństwo razem z 8 synami przeniosło się do Będzina. Jeden z ich wnuków Icchak, utalentowany majsterkowicz sam złożył aparat fotograficzny. Do dzisiaj w salach muzeum oświęcimskiego można oglądać rodzinne zdjęcia, które wykonał. Z ośmiu synów przeżył jeden, który jeszcze przed wojną wyemigrował do Palestyny.
Wielu mieszkańców Makowa boleśnie odczuwało utratę sąsiadów. Mieli wśród nich znajomych i przyjaciół. W 2 lata po wojnie Aniela Szmidt napisała wstrząsający wiersz, poświęcony przyjaciółce z dzieciństwa, Perci Rechtman.
Ku pamięci Perci Rechtman
Z nocnego snu ledwo się słonko
wzbiło na niebo,
a już czarna chmura zasłoniła je sobą.
Nastała noc ciemna i głucha…
a w tej ciszy tylko jęk słychać.
Tysiące bezbronnych żydowskich dzieci płacze.
O, dzieci !
Czy nigdy Was roześmianych nie zobaczę ?
Czy noc okupacji trwać będzie wiecznie ?
Czy to koniecznie zabijać człowiek człowieka
musi ?
Niewinne dzieci przemieniać w starców,
na ich ramiona kłaść brzemię głodu,
chłosty i obozu,
zabierać imiona – dawać numery,
pasiaste stroje.
O, dzieci moje !
Gdzie są Wasze zabawki, książki, uśmiechy ?
Wszystko przepadło.
Okupant chciał zrobić z Was starców i kaleki.
Koleżanko – Perciu miła !
Czarna chmura wojny zabrała mi Ciebie.
Nie wiem, czy żyjesz, czy serce Twe bije ?
A może, by dzielić los Ojców za to,
że byli Żydami,
zeszłaś z Nimi w zaświaty tak młodo…
A może (tak bym chciała) słońce świeci Tobie
tylko nie wiemy
gdzie szukać siebie…
Tak bym chciała znów zobaczyć Ciebie
i Twe oczy jak gwiazdy,
co błyszczą na niebie.
Aniela Damiana Szmidt, Maków Maz., 1947 rok
Przeżyło tylko kilka osób
Zagładę gminy żydowskiej w Makowie przeżyli nieliczni – kilku mężczyzn, którzy przetrwali Oświęcim. Kilkoro Żydów ukrywało się w okolicach miasta. Wojnę przeżyli również ci, którzy wcześniej uciekli do Związku Radzieckiego. Do dzisiaj ich potomkowie odwiedzają Maków w poszukiwaniu wspomnień i własnych korzeni. Obecność społeczności żydowskiej na ziemi makowskiej przypomina lapidarium zbudowane z płyt nagrobnych z dawnych kirkutów.
Mordechaj Ciechanower – Dekarz z Birkenau
Wśród tych, którzy przeżyli Zagładę znaczącą postacią jest Mordechaj Ciechanower, który do niedawna co roku przywoził do Polski grupy z Izraela. Pokazywał im kraj przodków. Prawie za każdym przyjazdem do Polski odwiedzał rodzinny Maków nad Orzycem. Ostatni raz pan Ciechanower był w Makowie w marcu 2016 roku na ogólnopolskiej premierze niemieckiego filmu dokumentalnego, którego on właśnie jest głównym bohaterem „Dekarz z Birkenau”. W makowskiej premierze wziął udział reżyser filmu, młody Niemiec, Johannes Kuhn i jego przyjaciółka Lotte Graf.
Mordechaj Ciechanower urodził się 27 lutego 1924 r. w Makowie. Razem ze swoją rodziną mieszkał w dużym domu przy ul. Zielony Rynek. Ojciec posiadał niewielki sklepik oraz wytwórnię lemoniady i wody sodowej. W stosunku do innych rodzin żydowskich powodziło im się całkiem nieźle. Szczęśliwe życie rodzinne przerwał wybuch II wojny światowej. Rodzina znalazła się w makowskim getcie. Mordechaj razem z ojcem wywiezieni zostali do obozu pracy w Różanie. W 1942 r. po likwidacji getta w Makowie cała rodzina trafiła do obozu zagłady w Auschwitz. Matka i dwie siostry Ciechanowera od razu zginęły w komorach gazowych. Mordechaj z ojcem wkroczyli do obozowego piekła – Buna, Bikrenau, Stutthof, Hailfingen-Tailfingen, Dautmergen, Bergen-Belsen. W dniu wyzwolenia Mordechaj Ciechanower miał 21 lat i ważył 35 kilogramów. Po zakończeniu wojny razem z ojcem wyjechali do Palestyny, gdzie wkrótce powstało państwo Izrael.
W kwietniu 2013 r. Mordechaj Ciechanower wziął udział w niezwykłym projekcie młodego niemieckiego filmowca, Johannesa Kuhna. Razem z nim i jego dwoma przyjaciółmi przemierzył bolesny dla siebie szlak, od Auchwitz-Birkenau do Bergen-Belsen. Na trasie tej wędrówka znalazła się również wizyta w Makowie, gdzie bohater filmu mógł na chwilę powrócić do bardziej szczęśliwych wspomnień – dzieciństwa i wczesnej młodości spędzonych w rodzinnym mieście. Podczas tej wizyty pan Mordechaj odbył ciekawe i pouczające spotkanie z uczniami Zespołu Szkół im. Żołnierzy Armii Krajowej, poprowadził filmowców ścieżkami swojego dzieciństwa, spotkał się z burmistrzem Januszem Jankowskim oraz swoimi polskimi przyjaciółmi: Wojciechem Henrykowskim, Anną Henrykowską, Katarzyną Olzacką i Mariuszem Bondarczukiem z Przasnysza.
Na zdjęciach:
- Getto w Makowie, kadry z niemieckiego filmu nakręconego w 1941 r.
- Budowa lapidarium, pomnika poświęconego makowskim Żydom.
- Mordechaj Ciechanower w czasie wizyty w Makowie 25. października 2010 roku.
- Rodzina Małach na starych zdjęciach zachowanych w muzeum oświęcimskim.