Pomysły na wakacje w sierpniu – 1000 km Ukrainy
Pomysły na wakacje w sierpniu – 1000 km Ukrainy
Sierpień to najlepszy miesiąc na wakacyjne wyjazdy. Mamy dla Państwa kilka propozycji na niezapomnianą letnią wyprawę. Najlepiej własnym autem.Oto trzecia propozycja – Ukraina.
1000 kilometrów po Ukrainie
Ukraina to rozległy kraj. Nawet najdłuższe wakacje nie wystarczą, by zwiedzić całą. Proponujemy zacząć od tysiąca kilometrów.
Trasa dobrana jest tak, byśmy mogli zajść do kościoła i do karczmy, wzruszyć historią, pochodzić po górach, zachwycić krajobrazami oraz wyprażyć w czanie (co to takiego czan będzie później). To pomysł na wakacje dla dorosłych i dla dzieci, słowem na wyjazd rodzinny.
Od lat podróżujemy po Ukrainie własnym samochodem i do tego samego namawiamy też Państwa. Jeśli ktoś nie chce jednak podróżować samochodem, może korzystać z lokalnego transportu. Niedroga i punktualna jest ukraińska kolej. Dobrze rozwinięta jest też sieć autobusów i marszrutek (busików), które dojeżdżają nawet do zapadłych wsi.
Start – Kalwaria Pacławska
Przed wjazdem na Ukrainę proponuję zatrzymać się w Kalwarii Pacławskiej tuż przed granicą. Większość kierowców będzie miała w tym momencie za sobą już kilkaset kilometrów. Tymczasem przekraczanie granicy z Ukrainą to loteria. Jeśli będziemy mieli szczęście, po drugiej stronie granicy będziemy już po trzydziestu minutach. Może się jednak zdarzyć, że czekać na przekroczenie granicy będziemy czekać kilka lub i kilkanaście godzin. Tego się nie da przewidzieć i dlatego lepiej stawać w kolejce mając w zapasie dużo czasu i sił.
Drugi powód, dla którego warto się w Kalwarii Pacławskiej zatrzymać, to wyjątkowy urok tego miejsca. Osadzona na szczycie wzgórza niewielka miejscowość i sanktuarium są miejscem szczególnym. Sanktuarium nie ogranicza się tylko do świątyni i klasztoru franciszkanów, rozciąga się na okoliczne wzgórza, łąki i lasy. Miejscowość nazywana bywa Jerozolimą Wschodu, a także Jasną Górą Podkarpacia, a to ze względu na obecność cudownego obrazu Matki Bożej.
W XVII w. obraz ten znajdował się we franciszkańskim kościele w Kamieńcu Podolskim. Modlili się przed nim hetmanowie Stefan Żółkiewski i Stefan Czarniecki, książę Jarema Wiśniowiecki, królowie Jan Kazimierz i Jan III Sobieski. Kiedy w roku 1672 Turcy zdobyli twierdzę w Kamieńcu, obraz wyrzucili. Cudownie odnaleziony, znalazł swoje miejsce w Kalwarii Pacławskiej. Historię tego świętego miejsca możemy poznać na miejscu.
Na nocleg i posiłek najlepiej zatrzymać się w Domu Pielgrzyma.
Etap 1, Kalwaria Pacławska – Użhorod, 214 km
Ogromna większość rodaków wjeżdża na Ukrainę od strony Polski. Proponuję wjechać od Słowacji. Jadąc przez Słowację drogą nr 559 od razu znajdziemy się na Zakarpaciu. To rejon specyficzny, zamieszkany przez kilkadziesiąt narodowości. W sensie politycznym Zakarpacie należy do Ukrainy, ale poprzez swoją historię, skład narodowościowy, własną mowę i kulturę, jest jakby osobnym państwem. Nie raz zresztą ogłaszano tu autonomię.
Stutysięczny Użhorod, stolica województwa i historyczna stolica Rusi Zakarpackiej, to miasto bardzo stare. Archeolodzy ustalili, że mieszkali tu Celtowie, Awarowie, Dakowie, Sarmaci, a od VIII w. Słowianie. Od X w. aż do roku 1919 miasto należało do Węgier, w okresie międzywojennym do Czechosłowacji, po 1945 weszło w skład ZSRR, a w 1991 r. stało się częścią niepodległej Ukrainy.
Użhorod to dobre miejsce by zapoznać się z mocną stroną Zakarpacia – zakarpacką kuchnią. Królem zakarpackich potraw jest bogracz. Występuje w wielu odmianach, ale podstawowe składniki są niezmienne: 2 lub 3 rodzaje mięsa, smalec, ziemniaki, marchew, cebula, czosnek, fasolka oraz papryka. Całość ma konsystencję gęstej zupy. Bogracz oferowany jest wszędzie i wystarcza za samodzielny posiłek.
Winna piwnica i kąpiel w czanie
W Użhorodzie możemy sobie zrobić bazę do zwiedzenia dwóch atrakcji w pobliżu. Pierwsza, to winna piwnica w Seredni (21 km od Użhorodu). Ze względu na specyfikę atrakcji – nieodzowne degustacje – warto wybrać się tam autobusem.
Większa atrakcja, odległa o 50 km od Użhorodu, znajduje się we wsi Lumszory. To czany, wielkie kotły (mieści się w nich nawet 6 osób), pod którymi pali się ognisko. Kotły są wypełnione wodą dwóch rodzajów: z dodatkiem ziół i wodą siarkowodorową. Te drugie są droższe, ale podobno bardziej lecznicze. Jeśli ktoś nie lubi zapachu zgniłych jaj, polecam czana z wodą z ziołami. Czany w Lumszorach oferowane są w prawie każdym gospodarstwie o pensjonatach nie wspominając. Jeśli nie zamawialiśmy czana wcześniej, na kąpiel będziemy musieli trochę poczekać, aż co najmniej 250 l wody w kotle osiągnie temperaturę 30 stopni. Wtedy wchodzimy do kotła, pod którym pali się wciąż ogień. Ponieważ temperatura wody wciąż rośnie (z powodu rzeczonego ognia), po paru minutach nabieramy nieodpartej ochoty by schłodzić się w górskim strumieniu, który przepływa obok czana. Wejście do lodowatej wody to dość ekstremalne przeżycie, więc po niedługim czasie nabieramy ochoty na rozgrzanie się w ukropie. I tak kilka razy. Należy pilnować jedynie, by woda w czanie nie przekroczyła 50 stopni, bo przy wyższej temperaturze możemy się ugotować.
Po wymoczeniu się w kotle, możemy się pokrzepić w jednej z tutejszych kolib (restauracji). Najlepiej bograczem.
Uwaga: droga do Lumszorów jest wyjątkowo paskudna. Możemy więc, oszczędzając zawieszenie, przyjechać tu busikiem. Z Użhorodu są dwa kursy, poranny i popołudniowy. Jeśli przyjedziemy do Lumszorów porannym – mamy szansę wyrobić się na powrót po południu. Jeśli popołudniowym, musimy zostać na noc. Na wszelki wypadek warto jednak zarezerwować miejsce wcześniej. Do Lumszorów przyjeżdża wiele wycieczek autokarowych i wtedy z wolnym miejscem do spania może być problem.
Etap 2, Użhorod – Rachów, 213 km
Droga do Rachowa wiedzie przez spokojny i malowniczy Chust z górującymi nad miastem ruinami zamku. Jeśli mamy ochotę rozprostować nogi możemy się wspiąć na zamkowe wzgórze by podziwiać panoramę miasta. Możemy też zboczyć o kilka kilometrów do wsi Iza, która słynie z wyrobów z wikliny. Na posiłek warto wstąpić do położonej przy pomniku żołnierzy Armii Czerwonej restauracji Selena. Stołują się tam urzędnicy pobliskiego starostwa, jedzenie jest dobre (desery także) a ceny przyjazne.
Przez kilkadziesiąt kilometrów będziemy jechać brzegiem Cisy, tuż przy granicy z Rumunią. Na tym odcinku przed sklepami wystawione są zgrzewki znakomitej wody mineralnej, warto się zaopatrzyć na drogę. Można też podziwiać domopałace, bardzo podobne do tych w Rumunii, po drugiej stronie rzeki, ale jednak mniej okazałe.
Rachów to ładne, spokojne miasteczko, w którym możemy się zatrzymać i które może być bazą do pieszych wycieczek w góry, w tym także na Howerlę (2 061 m n.p.m., najwyższy szczyt Beskidów Wschodnich), chociaż Howerlę wygodniej podchodzić z bazy w Zaroślaku.
Etap 3, Rachów – Zaleszczyki, 204 km
Z Rachowa jedziemy bardzo malowniczą drogą H 09 i P24 przez Jaremcze (warte zatrzymania się) do Zaleszczyk. Ten przedwojenny kurort, polskie Merane, miejscowość o znakomitym mikroklimacie, straciło swój uzdrowiskowy charakter. Nie jeździ tu już pociąg Gdynia-Zaleszczyki i nie bywają sławne osobistości (a bywał nawet Józef Piłsudski). W najnowszej historii Polski Zaleszczyki zapisały się jako miejsce ucieczki sanacyjnego rządu w 1939 r. Niewiele w tym prawdy, bo rząd zwiał przez Kuty, ale prawdą jest że z Zaleszczyk, które wtedy graniczyły z Rumunią, uciekło do Rumunii wielu Polaków. Warto wjechać na wysoki brzeg Dniestru, by podziwiać panoramę miasta i meandry Dniestru. Przy drobinie szczęścia możemy tu spotkać paralotniarzy, którzy chętnie przyjeżdżają w to urokliwe miejsce.
Etap 4, Zaleszczyki – Kamieniec Podolski, 107 km
Kamieniec Podolski z jego majestatyczną fortecą, malowniczym położeniem nad Smotryczem, katedrą i kościołami, starym miastem, godzien jest tego by być celem osobnego wyjazdu. Miasto ma znakomitą infrastrukturę turystyczną, możemy więc zatrzymać się tu na dłużej. Kamieniec i jego historia są doskonale opisane. W samym mieście łatwo zresztą o mówiącego po polsku licencjonowanego przewodnika. Mniej znany jest położony niedaleko Kamieńca rezerwat Podolskie Towstry i zapierająca dech w piersiach Bakota. To miejsce po zatopionej dawnej wsi na wysokim brzegu Dniestru. U podnóża wysokiego klifu znajdują się ruiny dawnego klasztoru św. Michała Archanioła. Droga do Bakoty jest niezbyt dobra, ale warto tam przyjechać na kilka godzin przed zachodem słońca. Wtedy wystarczy nam czasu by zejść na dół i zwiedzić klasztor, a później wejść na górę, by podziwiać szeroko rozlane wody Dniestru i odbijające się w nich słońce. Jest to jedno z magicznych miejsc na Ukrainie.
Na nocleg możemy zatrzymać się w kompleksie hotelowym we Wróblowcach. Dojazd też nieświetny, ale miejsce urokliwe. Po śniadaniu możemy wynająć rower wodny by popływać po Dniestrze.
Będąc w Kamieńcu powinniśmy się też obowiązkowo wybrać do pobliskiego Chocimia oraz Okopów św. Trójcy, miejscu tragicznych walk konfederatów barskich.
Niezapomnianym przeżyciem jest także poranna Msza św. w kamienieckiej katedrze.
Etap 5, Kamieniec Podolski – Lwów, 274 km
Pojedziemy drogą H 02 przez Skałę Podolską, Czortków, Trembowlę i Tarnopol. W Skale Podolskiej warto zatrzymać się przy malowniczych ruinach zamku, ulubionym miejscu plenerów na fotografie ślubne. Swój klimat mają Czortków i Trembowla. Jeśli coś przykuje naszą uwagę robimy postój. Jeśli nie, zmierzamy prosto do Lwowa.
W ciągu ostatnich kilkunastu lat Lwów niesłychanie zmienił się na korzyść. To europejskie miasto, tętniące życiem. Warto wykupić pieszą wycieczkę po starym mieście z przewodnikiem, by poznać główne atrakcje turystyczne. Poza tym turystycznym obowiązkiem, we Lwowie trzeba koniecznie coś zjeść w jednej z tematycznych restauracji. Jeśli lubimy się targować, polecam galicyjską żydowską knajpę „Pod Różą”. Podają tam pysznego faszerowanego szczupaka, forszmak, cymes, rożne rodzaje pierogów, o smarowidle w postaci hummusu nie wspominając. Częstują też dobrą pejsachówką (nalewka na rodzynkach). W karcie dań nie ma cen, musimy się targować. Dobrze jest mieć jakiś drobny upominek dla kelnera, czy też znać jakąś ukraińską piosenkę. Jej zaśpiewanie znacząco obniża cenę. Mnie udało się zejść z początkowych 400 do 40 hrywien, ale siedząca obok czwórka Irlandczyków z 1000 zeszła do 500 i zadowolona opuściła lokal, chociaż podejrzewam, że mieli szanse wytargować 250.
Wielki jest wybór lwowskich kawiarni i czekoladziarni. Warto pójść na deser. A na dobranoc zajrzeć jeszcze do restauracji Baczewskiego (chyba że odpuścimy sobie „Złotą Różę” i od Baczewskiego zaczniemy) na kieliszek nalewki. Wybór jest przeogromny. Możemy kupić coś na prezent i na pamiątkę dla siebie. W długie zimowe wieczory będzie przypominała nam o Lwowie i konieczności powrotu na Ukrainę w celu uzupełnienia zapasów.
Opisy do zdjęć
Kalwaria Pacławska to miejsce o którym franciszkanie, gospodarze Sanktuarium, mówią że otuli wszystkich, którzy tu szukają ciszy, piękna i ukojenia duszy. Warto tu przyjechać specjalnie, ale i zatrzymać się ” będąc w drodze”.
Przemyślany leżą 46 km na południowy wschód od Lwowa. Jest tam piękny kościół, dom pielgrzyma, gdzie można się zatrzymać. Na zdjęciu ksiądz xxxx, który zajmuje się katechizacją dzieci i młodzieży.
O drogach na Ukrainie krąży wiele opowieści, Jest nawet taka, że droga na Ukrainie to nie droga, a tylko kierunek. Jeżdżąc przez wiele lat mogę stwierdzić, że dużo już się poprawiło, a jazda prostą drogą wśród zielonych pól i łąk sprawia dużo przyjemności.
Zakarpacie to kraina gdzie króluje zieleń. Przepiękne widoki rekompensują jazdę po nie zawsze dobrych drogach.
Hotel niedaleko Mieżhirije na Zakarpaciu. Może nie jest stylem dopasowany do regionu, ale za to oferuje przepiękne widoki z każdego pokoju.
Chust warto podziwiać ze wzgórza zamkowego, na szczycie którego oprócz ruin zamku stoi duży krzyż i dumnie powiewa flaga Ukrainy. Możemy stamtąd podziwiać całe miasto i okolicę.
Na Zakarpaciu warto zjechać z głównych dróg, by polnymi, często krętymi dróżkami dojść do gospodarstw, w których przyjaźnie nastawieni do turystów gospodarze opowiedzą co warto zobaczyć w okolicy.
Zderzenie przeszłości z przyszłością to częsty widok na Ukrainie. Zabytkowy motocykl z koszem i reklama szybkiego Internetu.
Do Sidorowa można dojechać z Kamieńca, są tam ruiny zamku wybudowanego z łupanego kamienia około 1640 r. przez Marcina Kalinowskiego, hetmana wielkiego koronnego na stromym wzgórzu. Dojazd pod sam zamek wymaga odrobine odwagi, gdyż trzeba pokonać małą rzeczkę. Jeśli jest niski stan wody, nie stwarza to problemu.
Bakota – miejsce gdzie niezwykle szeroki Dniestr tworzy tzw. morze bakockie. Miejsce magiczne, stosunkowo rzadko odwiedzane. Cisza i piękno krajobrazu gwarantują dobry wypoczynek.
Kompleks „Ksenia” nad Dniestrem, to miejsce gdzie można się zatrzymać na nocleg, dobrze zjeść i popłynąć stateczkiem w rejs aby z poziomu wody podziwiać skalny klasztor w Bakocie.
Skała Podolska z ruinami zamku Lanckorońskich przyciąga nie tylko turystów. To miejsce cenione przez nowożeńców, którzy chętnie fotografują się na tle ruin.
Ze Skały Podolskiej niedaleko już do Monastyroka, gdzie znajduje się zabytkowy, skalny klasztor. Początki jego sięgają IX wieku. Z wysokiego brzegu obok klasztoru można podziwiać rzekę Seret, która w tym miejscu płynie wyjątkowo malowniczo.
Zaleszczyki należy podziwiać z góry. Można się tam dostać zjeżdżając nieco z drogi głównej prowadzącej w kierunku Czerniowiec. Zobaczymy wtedy przepiękna panoramę miasta ze słynnym mostem oraz przy odrobinie szczęścia paralotniarzy, którzy niczym ptaki unoszą się nad miastem.
Zakarpacie słynie z wód. Tych mineralnych jak i tych w czystych rzekach i górskich jeziorach.
Rachów to miasto handlowe. Warto się tu zatrzymać aby uzupełnić zapasy o świeże mleko, warzywa. Panie sprzedają to wszystko wprost z ulicy.
Środek Europy został pod koniec XIX w. wyznaczony przez wiedeńskich inżynierów w okolicy miasta Rachów. W miejscu tym ustawiono dwumetrowy betonowy obelisk z napisem: Locus Perennis Dilicentissime cum libella librationis quae est in Austria et Hungaria confectacum mensura gradum meridionalium et paralleloumierum Europeum. MD CCC LXXXVII.
Użhorod – miasto, w którym doba ma 25 godzin. Miasto ludzi młodych, działa tam wiele uczelni wyższych. Na ulicy słyszy się wiele języków z przewagą węgierskiego. Miasto, gdzie obok zabytkowej Filharmonii znajdziemy coś na wzór Disneylandu, gdzie na poręczy mostu siedzi miniaturowy Mozart, a latarnie zapala metalowy skrzat.
Ze względu na dużą liczbę turystów w tym z Polski Kamieniec Podolski bardzo się ostatnio zmienia. Powstają nowe, luksusowe hotele, odnowiony został Rynek Polski i wiele innych uliczek na Starym Mieście.
Na zdjęciu, ulubione miejsce spotkań młodych ludzi z widokiem na twierdzę.
Twierdza w Kamieńcu Podolskim.
Lwów jak Paryż, warto zobaczyć też od strony dachów.
Muzeum Historyczne Lwowa kryje wiele niespodzianek, oprócz ekspozycji stałej, możemy obejrzeć, często polskie wystawy tematyczne. Później warto usiąść na dziedzińcu, w kawiarni aby napić się słynnej lwowskiej kawy.
Obiad z niespodzianką we Lwowie oferuje restauracja Pod Złotą różą. Niespodzianka jak zawsze jest na końcu, kiedy za posiłek nie otrzymamy tradycyjnego rachunku a uprzejmy pan kelner zachęca nas do targowania się w celu obniżenia podanej przez niego ceny.
Do Słonecznej Doliny przyjeżdżają całe rodziny z dziećmi. Wypoczynek w tym miejscu jest bardzo popularny zwłaszcza wśród mieszkańców niedalekich Czerniowiec. Restauracje, miejsca piknikowe, jezioro, rowery wodne, mini zoo, każdy tu znajdzie coś dla siebie.
Gdzie szum Prutu, Czeremoszu Hucułom przygrywa…. ta melodia od razu przychodzi na myśl, kiedy jedziemy wzdłuż tych rzek.
Wróbliwcy, droga nie zachęcająca do przyjazdu w to miejsce ale widoki które rozpościerają się stamtąd wynagradzają wszelkie trudy.
Rafting górskimi rzekami Zakarpacia, Huculszczyzny to coraz bardziej popularny sport wśród Ukraińców.
Szkoda czasu i pieniędzy na Ukrainę.
Byłaś, że takie pierdoły opowiadasz?