Historie na lato – w małym dworku
Historie na lato. W małym dworku.
Opowieści mojego taty cz. 2
Katarzyna Olzacka była autorką naszego portalu od chwili jego powstania. Pozostawiła po sobie wiele publikacji. Nie wszystkie zdążyła opublikować na MakowonLine. „Opowieści mego taty” to trzyodcinkowa opowieść, w której spisała wspomnienia swego ojca, Jerzego Rostkowskiego. Całą serię interesujących opowieści z przeszłości zatytułowała „Historie na lato”. Zapraszamy do wakacyjnej podróży w przeszłość.
Opowieści mojego taty cz. 2
Kiedy my, dzieci, dorosłyśmy do tego, by móc cierpliwie wysłuchać do końca opowieści taty, zabrakło go wśród nas. Pozostała tylko jedna opowieść, utrwalona za namową mojego męża na piśmie, ta o Sabniach, do której najchętniej wracał. W myślach zatytułowałam ją:
W małym dworku
Sabnie to niewielka miejscowość w powiecie sokołowskim. Do roku 1943 Sabnie stanowiły rodową posiadłość rodziny Mniszków – Tchórznickich. Tu, w 1880 roku, urodziła się Helena Mniszek, z pierwszego męża Chyżyńska, z drugiego Radomyska, autorka „Trędowatej” i innych poczytnych przed wojną powieści. W osiem lat później przyszła na świat jej siostra Józefa, która w przyszłości została właścicielką majątku. Po ślubie Józefy z Lucjanem Moniuszko, majątek przeszedł na nazwisko Moniuszków.
Józefa Moniuszko, przez rodzinę i znajomych zwana po prostu Ziutą, uchodziła powszechnie za niezwykle ekscentryczną kobietą. Jedni ją lubili, innych wręcz drażniła. Pani Ziuta już jako panna musiała odznaczać się niezbyt łatwym charakterem. W „Rodowodzie Rodziny Radomyskich”, którego fragmenty otrzymałam od prawnuka Heleny Mniszek, Michała Rażniewskiego, można znaleźć takie oto zapiski:
„(…) W roku 1910 przyjechał do Sabni Stryj Antoni [Radomyski – przyp. aut.] gdyż zamierzał starać się o rękę Józefy Mniszek Tchórznickiej (siostry Halszki), która wówczas była jeszcze panną. Jakież było zdziwienie rodziny Radomyskich z Suchowoli, kiedy Stryj Antoni zamiast oświadczyć się Józefie, oświadczył się … wdowie Halszce. I został przyjęty. Wkrótce też odbył się ślub (w 1910 roku) Stryja Antoniego i Halszki”.
Na zdjęciu powyżej: Józefa Wanda Moniuszko, z domu Mniszek – Tchórznicka
Potem o rękę Józefy starał się brat Antoniego (Antoni występował w roli swata) i był z nią nawet zaręczony, ale w międzyczasie poznał inną kobietę i zaręczyny rozpadły się. Dopiero w 1914 roku wyszła za mąż za Lucjana Moniuszko, prawnika z zawodu i wykształcenia, który pracował jako rejent w dość odległym od Sabni Węgrowie.
Pani Ziuta miała jedną wielką pasję – fotografowanie. Swoją małoobrazkową Leicą utrwalała na kliszy wszystko, co wydawało jej się godne sfotografowania. Rodzinę, dom, znajomych, psy, konie, prace gospodarcze, własna sypialnię. Dzięki temu zamiłowaniu wśród pamiątek po tacie znajduje się spory zbiór zdjęć ilustrujących życie codzienne w Sabniach w latach 1940 – 1941.
Na zdjęciu powyżej: Panny z Sabni. Od lewej stoją: Danuta Moniuszko, Hanka Radomyska, Elżbieta i Hanka Moniuszkówne, Irena Radomyska.
Na zdjęciach tych niewielki dworek w Sabniach wygląda jak kraina szczęśliwości pośród świata ogarniętego wojenną pożogą. Pogodne, roześmiane twarze mieszkańców, śliczne dziewczyny, konne przejażdżki. Chociaż i tu czasami docierała groza wojny. Jak na przykład wtedy kiedy ktoś doniósł, że w dworku ukrywają się oficerowie. Niemcy zrobili inspekcję i aresztowali kilku rezydentów. Albo wtedy, gdy ktoś przeciął w koniczynie kabel, i znowu doszło do aresztowań. Zawsze jednak doskonała znajomość niemieckiego pana Moniuszki i umiejętność przemawiania do kieszeni wybawiała aresztantów z opresji.
Moniuszkowie słynęli z gościnności. Szczególnie zaś pani Józefa wrażliwa była na wszelką ludzka krzywdę. Na wieść o sytuacji Rostkowskich, wyrzuconych z Mianowa przez Rosjan, zaproponowała im swoją gościnę. Rodzinę taty znali z mężem ze słyszenia, ponieważ stryj taty, ksiądz dr Wiktor Rostkowski, udzielał im ślubu.
Jako pierwszy do Sabni udał się tata. Przez granicę Generalnej Guberni przeprowadził go Józef Szcześniak, spadkobierca wieczystej dzierżawy młyna ze wsi Mianowo. Po przybyciu na miejsce okazało się, że tata jest już trzecią osobą korzystającą z gościnności gospodarzy. W grudniu 1940 roku zrobiło się tu po prostu tłoczno.
Na zdjęciu powyżej, zrobionym w 1941 roku, znajdują się gospodarze i wojenni rezydenci dworku. Pierwszy rząd od lewej: z psem p. Józefa Moniuszko, p. Moniuszko, Jerzy Rostkowski, Irena Radomyska, Antoni Moniuszko. Drugi rząd od prawej: Hanka Radomyska, za nią Klara Kuszelewicz, Lilka Moniuszko, nad nią Michał Moniuszko, Hanna Moniuszko, nad nią Staś Rostkowski. Pierwszy z lewej Zygmunt Koc. Najmłodszy na zdjęciu, Staś Rostkowski ma w tym momencie 18 lat. W rok później zginie w potyczce z Niemcami na Lubelszczyźnie razem ze swoim rówieśnikiem, Mietkiem Jankowskim (nie widać na zdjęciu), siostrzeńcem pani Moniuszkowej. Zygmunt Koc, bratanek znanego przed wojną pułkownika Adama Koca (przywódcy Obozu Zjednoczenia Narodowego, ministra skarbu w rządzie gen. Władysława Sikorskiego), trafił do Sabni w grudniu 1939 roku. Otrzymał silny postrzał w udo w bitwie pod Mławą. Umieszczony przez Niemców w mławskim szpitalu, kiedy tylko odzyskał władzę w nogach, uciekł stamtąd do Sabni. U państwa Moniuszków podjął pracę rządcy. Podczas powstania warszawskiego przyjął pseudonim „Dąbrowa” oraz zastępstwo dowództwa nad przebywającą w Kampinosie jednostką ułanów wileńskich, których przywiódł tam „Belina”. W trakcie ewakuacji z Kampinosu zostali rozbici przez Niemców i ulegli rozsypce. W tym samym roku Koc dostał się do Londynu i awansował na rotmistrza. Założył tam rodzinę, zmarł w Londynie 7 kwietnia 1968 r.
Na zdjęciu powyżej: dworek w Sabniach, 1940/1941 r. (Zdjęcie unikatowe, gdyż chyba nigdzie już nie zachował się widok tego dworku)
Mały modrzewiowy dworek pękał w szwach. Oprócz rodziny taty Sabnie przygarnęły wielu innych rozbitków wojennych. Wśród nich znaleźli się m.in.: Dobek Czerwiński syn przedwojennego ministra oświaty, Zygmunt Koc bratanek pułkownika Koca, który uciekł Niemcom ze szpitala w Mławie, dwaj młodzi wojacy – Zbyszek Straszewicz i Kotuś Rubiński, podchorąży broni pancernej Czesław Warnicki. Byli tam również: przedwojenny komisarz policji z Wilna Leśniewski, lekarz – Żyd Stroger, pan Mieczkowski adwokat z Łomży. Z płockiego zaś zjechała Helena Mniszek – Radomyska z dwiema córkami bliźniaczkami, Hanką i Ireną. Była wtedy już obłożnie chora, ponieważ zmógł ją paraliż. Do tego należy doliczyć pięcioro dzieci samych Moniuszków: Anatola, Danutę, Hankę, Michała i Elżbietę.
Zdjęcie powyżej: przejażdżki konne należały do ulubionych zajęć młodzieży. Z lewej – Jerzy Rostkowski z Hanką Moniuszkówną, z prawej – Michał Moniuszko.
Wśród rezydentów przeważała młodzież. Najmłodsi byli osiemnastoletni Staś Rostkowski i Mieczysław Jankowski, krewny p. Moniuszkowej, tata miał 22 lata, a najstarszy, Zygmunt Koc, przekroczył trzydziestkę.
Utrzymanie tak licznego towarzystwa nie była łatwym zadaniem dla gospodarzy. Sama tylko ilość posiłków (ponad 30 dziennie) świadczyła o ponoszonych nakładach. A przecież Sabnie nie były wielkim gospodarstwem. Dodatkowo kontyngenty wojenne oraz nasilający się terror wobec ludności żydowskiej, od której zależał handel w tych rejonach, nie ułatwiały sytuacji.
Na zdjęciu powyżej: wieczorna modlitwa w dworku w Sabniach.
Charakter całemu domowi nadawała pani Ziuta, która pomimo różnych trudności za wszelką cenę starała się utrzymać atmosferę prawdziwego polskiego dworu. Jak pisał w swoich wspomnieniach tata: „W czasie długich wieczorów jesiennych i zimowych większość towarzystwa zbierała się w gabinecie pani Moniuszkowej. Tam zwykle przez godzinę lub dwie szła na warsztat jakaś powieść czytana na głos przez samą właścicielkę lub specjalnie do tego wyznaczoną osobę. Potem, w zależności od nastroju, śpiewano pieśni patriotyczne i legionowe. Przed rozejściem się na nocleg odbywała się – przed specjalnie w tym celu zainstalowanym ołtarzykiem – wspólna modlitwa, którą osobiście celebrowała sama gospodyni. W ten sposób zwykle kończył się każdy dzionek”.
Katarzyna Olzacka z d. Rostkowska
Zdjęcia: archiwum rodzinne, zdjęcia z lat 1940 – 1941
(cdn)
Piękne!
Poruszająca, piękna opowieść, taka Polska historia wielu rodzin, dziękuję
Sabnie wspominane wielokrotnie przez mojego Ojca, wnuka Józefa Karpowicza. Miejsce uroczych wakacji. Nie żyją juz Ci, którzy mogliby mi więcej powiedzieć o Karpowiczach, Tchórznickich, Moniuszkach. Byłam kiedys u Cioci Ziuty na spotkaniu czwartkowym?(tak to pozostało w pamięci -elegancko ubrani goscie, gosposia podające bardzo skromne jedzenie, moi Rodziceniekoniecznie strojem dostosowani do reszty towarzystwa ) na Ochocie, byłam chyba jeszcze w wieku szkolnym a moze już na studiach na sylwestra u Moniuszków na Barskiej (71 lat) . Widywałałam Tolka Moniuszko, Dankę (ostani raz na wojskowych Powązkach wraz z Tadeuszem Jankowskim moim stryjem), która mieszkała w Łodzi, ale jak to osoba młoda niekoniecznie na nich zwracałam uwagę. dzis tego żałuję
Grażyna Córka Adama syna Zofii z Karpowiczów