Pierwsze dni II wojny światowej na Ziemi Makowskiej

2 3 788

Pierwsze dni II wojny światowej na Ziemi Makowskiej 

We wspomnieniach Henryka Sikory, przedwojennego sekretarza gminy w Szelkowie.

Późnym wieczorem 31 sierpnia 1939 r. sekretarz gminny Henryk Sikora upewniwszy się, że Bobiński czuwa przy telefonie, poszedł do mieszkania Tyma, by posłuchać radia. Siedziało tam już kilka osób. Wszyscy chciwie wysłuchiwali ostatnich komunikatów, w tle nadawano żołnierskie piosenki i marsze wojskowe. W powietrzu czuć było niepokój, chociaż trudno w to było uwierzyć wojna zbliżała się nieuchronnie. Na zakończenie radiowego programu spiker życzył słuchaczom dobrej nocy.

Sikora wyszedł na dwór. Noc była spokojna i księżycowa. Patrząc w rozgwieżdżone niebo zastanawiał się niewesoło nad najbliższą przyszłością. Przypominały mu się udręki wielkiej wojny. „Nie daj Boże byśmy mieli jeszcze raz przechodzić to samo” – pomyślał. Syn Leszek miał właśnie rozpocząć naukę w gimnazjum handlowym w Pułtusku. Następnego dnia powinien rozpocząć się rok szkolny, ale ze względu na zaistniałą sytuację odłożono na razie przyjęcia. „Co będzie dalej, co będzie” – myślał z niepokojem. Znużony ostatnimi nieprzespanymi nocami udał się na spoczynek.

Następnego dnia rano wszędzie rozlegały się krzyki: wojna.. wojna… Na twarzy żony malowało się zdenerwowanie i zaniepokojenie, dzieci spoglądały ze smutną ciekawością. Nagle wszystko stało się nieznane, niepewne i zagadkowe. U Tyma przed radiem zgromadzeni ludzie wysłuchiwali orędzia prezydenta. W oczach mieli łzy, twarze wyrażały zaciętość i wolę walki.

Mieszkańcy Szelkowa gromadzili się w duże grupy żywo komentując najnowsze wydarzenia. Szosą przemykały autobusy wiozące rezerwistów. W biurze Sikora odebrał telefon ze starostwa: wszystko ma iść normalnie i bez żadnej paniki, orędzie prezydenta i inne zarządzenia są w drodze. Wysoko w górze ukazały się czarne punkciki, zabrzmiał szum silników. Niemiecka eskadra. Wojna zbliżała się szybkimi krokami…

Drugiego września od strony Makowa nadciągnęły sznury samochodów ciężarowych i wyładowanych tobołami wozów konnych. Obok nich pędzono gromady tucznych świń, bydła i koni. To uchodźcy z nadgranicznych miejscowości pędzili w stronę Narwi do przeprawy w Zambskach. Uciekinierzy przynieśli wieści, że Niemcy weszli już do powiatu przasnyskiego. Sikora zastanawiał się, jak te masy świń i bydła przeprawią przez rzekę. Wkrótce przyjechał motocyklem goniec z Urzędu Skarbowego w Makowie po księgi biorcze podatku gruntowego i ewidencji gruntów. Mówił, że zebrano wszystkie księgi z całego powiatu makowskiego, by wywieźć je w bezpieczne miejsce. W biurze Sikora zapakował do skrzyni księgi kasowe gminy i dla bezpieczeństwa zakopał je w obejściu kierownika szkoły
Po południu na gminne podwórze zajechała fura z uchodźcami. Byli to przyjaciele Sikorów z Krasnosielca, państwo Gajewscy nauczyciele. Zgodnie z nakazem władz mieli udać się do Garwolina. Pod drodze zatrzymali się na nocleg w Szelkowie.

Czwartego września goście z Krasnosielca udali się w dalszą drogę. Żona Sikory razem z dziećmi i całym dobytkiem wyjechała do rodziny do Chrzanowa, z dala od głównej szosy. On sam postanowił udać się za Narew i zgłosić do najbliższej komendy uzupełnień. W biurze zastał wszystkich pracowników z wójtem na czele. Zadzwonili do starostwa, by się czegoś dowiedzieć, ale telefon nie odpowiadał.

„Oni już tam wszyscy zwiali i nie ma na co czekać” – powiedział wójt. Wypłacił z kasy gminnej wszystkim pracownikom i sobie pensję za wrzesień, chciał jeszcze dać zaliczkę na październik, ale zabrakło pieniędzy. Potem oświadczył, że wyjeżdża za Narew. „Front pewnie oprze się na Narwi – tłumaczył pracownikom – tam przeczekamy i na pewno niedługo wrócimy na swoje”.

Henryk Sikora wyszedł z biura. Szosą ciągnęły furmanki z uciekinierami, gdzieś w oddali dudniły armaty. Z mieszkańców Szelkowa na miejscu pozostała jedynie biedota, wyrobnicy i ci, którzy nie mieli czym uciekać. Od Sielunia pojawił się goniec na motocyklu, który rozwoził urzędowe papiery. Zastanawiał się, czy uda mu się spokojnie dotrzeć do Makowa. Pod urząd gminny zajechała furmanka wyznaczona na podwodę dla pracowników biura: Sikorę, Bobińskiego i Tadeusza Lasko. Zapakowano na nią maszynę do pisania i tobołki. Na chwilę zjawił się komendant posterunku policji Sachoń, już po cywilnemu. „Ja – powiada – wyruszam od razu na Kresy wschodnie, tam, skąd pochodzę”. Pożegnał się szybko i ruszył w drogę.

Także Sikora wraz z towarzyszami popędzani przez furmana Olkowskiego wyruszyli w stronę Pułtuska. Pułtusk otoczony był zasiekami z drutów, rowami i kozłami przeciwczołgowymi. W murze cmentarza na rogatkach wybite były otwory dla karabinów maszynowych. Wjazd do miasta zatarasowany był wozami uciekinierów, przez które od czasu do czasu przeciskały się wojskowe limuzyny. Gospodarz Olkowski ze łzami w oczach błagał, by zwolnić go z dalszej jazdy. Bobiński zaczął oponować, ale na szczęście nadjechała furmanka z jego żoną, która wraz z dziećmi wyruszyła osobno. Przepakowano do niej rzeczy z biura i pozwolono Olkowskiemu wrócić do domu. Kiedy zator na drodze rozluźnił się udało im się wjechać do miast i przekroczyć Narew. Bobiński wraz z żoną pozostali u znajomych w Obrytem. Zaś Sikora i Lasko udali się na dalszą tułaczkę, nie bardzo wiedząc, co mają ze sobą zrobić.

Henryk Sikora powrócił do Szelkowa w początkach października. Żona i dzieci bezpiecznie mieszkały w Chrzanowie. W gminie natomiast zastał nowe porządki i nowe władze. Zgodnie z nakazem niemieckich władz ponownie rozpoczął pracę w urzędzie gminnym na stanowisku kasjera i rachmistrza. Swoją pracę wykonywał w szkolnej ławce, bo zabrakło dla niego biurka. Tak dotrwał do końca wojny.

Tekst: Katarzyna Olzacka
Na podstawie pamiętników Henryka Sikory

Na zdjęciach: Henryk Sikora, rynek w Makowie – 1941, most w Makowie 1939, sklep Niemca Taczały. Zdjęcia za zbiorów Katarzyny Olzackiej.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

  1. Tadek mówi

    Świetny tekst i zdjęcia.Autorka Katarzyna Olzacka niestety nie jest już z nami.

  2. Kazio mówi

    Przeczytałem z przyjemnością. Ciekawy tekst i świetnie ilustrowany.

Wdrożyliśmy RODO, chronić i zabezpieczyć Twoje dane osobowe. Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz na to zgodę Więcej informacji Akceptuj Czytaj więcej