Trwa wyprzedaż w makowskim Lidlu.
W południe wnętrze sklepu przypominało czasy stanu wojennego – sklep był pełen ludzi a półki były kompletnie puste.
Wzmożony ruch w makowskim Lidlu odnotowały nawet działające on line mapy Google.
Jeśli chodzi o ocet, można było kupić tylko wytworny ocet z Modeny. Nie było już makaronów, kasz, proszków do prania. W miejscu gdzie stał cukier leżały tylko dwie podarte torebki po cukrze.
W południe zabrakło soli i oleju rzepakowego. Na półkach trwały resztki oleju słonecznikowego, nieźle trzymały się flaszki z olejem z awokado i olejem palmowym. Bastion syropu klonowego trzymał się mocno. Podobnie omszałe kiełbasy z Hiszpanii trwały dzielnie na półce. W zamrażarkach szczerzyły się na klientów pudełka z kalmarami i innymi owocami morza.
Oliwa z oliwek i twarde sery trwały już jednak resztkami zasobów. Zaczynało brakować piwa i wody mineralnej. Na stoisku z odzieżą i obuwiem stwierdziliśmy kilka par butów, które pasowałyby tylko na podolskiego złodzieja. Bardzo przerzedzone było stoisko z kosmetykami.
Całkowicie puste było stoisko z alkoholem – to jednak zostało oczyszczone z towarów przez pracownice sklepu jeszcze przed rozpoczęciem wyprzedaży ponieważ obniżka cen wszystkich towarów nie dotyczyła alkoholu (poza piwem) i papierosów.
Wyprzedaż w makowskim Lidlu – z 25-procentową obniżką cen – spowodowana jest rozpoczynającą się jutro modernizacją sklepu, która potrwa prawie miesiąc. Od jutra makowski Lidl będzie nieczynny aż do czwartku 6 września, kiedy to nastąpi ponowne otwarcie sklepu po modernizacji.
Janusze i Grażyny nakupują na zapas i potem połowa się popsuje he he