Zaczynam się uczyć Makowa. Rozmowa z księdzem Markiem Podsiadlikiem, nowym proboszczem parafii św. Brata Alberta

Rozmowa z księdzem Markiem Podsiadlikiem, nowym proboszczem parafii św. Brata Alberta w Makowie Mazowieckim.

Na rozmowę z księdzem Markiem umówiliśmy się w trzy dni po jego ingresie. Z interesującej rozmowy dowiedzieliśmy się, że nowy proboszcz jest miłośnikiem poezji i literatury, kultury i języka francuskiego, a także że w wolnym czasie lubi jeździć na rowerze.

Z jakimi oczekiwaniami przybył ksiądz do Makowa?

Oczekiwań nie mam specjalnie dużych. Liczę na spotkanie dobrych ludzi, z którymi będzie można prowadzić siebie nawzajem do Pana Boga. Bo to nie tylko księża prowadzą do Pana Boga, ale także świadectwa dobrych ludzi, którzy żyją w danej społeczności. Dzięki nim nawzajem ubogacamy siebie, patrząc w kierunku Pana Jezusa.

Jakie są pierwsze wrażenia księdza z Makowa, z przyjęcia przez parafian?

Bardzo pozytywne. Zauważyłem bardzo dużo życzliwości. Gdziekolwiek bym się nie zwrócił i o cokolwiek bym nie poprosił, to odezw jest pozytywny. Doświadczyłem bardzo dużo życzliwości w szpitalu, od pracowników szpitala, od pacjentów.

Tutaj gdy idzie się ulicą czy korytarzami w szpitalu, to ludzie mówią „Szczęść Boże”, witają serdecznie. Dla proboszcza to jest to coś bardzo, bardzo pięknego, co niekoniecznie już zdarza się w dużych miastach, bo tam jest większa anonimowość.

Ludzie w Makowie reagują bardzo pozytywnie na widok księdza i na oznaki religijności. Bardzo jestem za to mieszkańcom wdzięczny, bo to jest bardzo piękne i bardzo miłe.

Wspomniał ksiądz, że zwracał się z prośbą o pomoc, możemy zapytać, jakie to były sprawy?

To były takie drobne, proste rzeczy. Potrzebujemy na przykład krzeseł, bo nie mamy tutaj na plebanii, więc jeden pan z wielka życzliwością mówi – proszę księdza już podwieziemy, będzie wszystko załatwione.

Czy ma ksiądz jakieś konkretne plany związane z działaniem parafii?

Myślę, że na konkretne plany jest za wcześnie. Niedawno tu przyjechałem. Dopiero rozglądam się i uczę się Makowa.

Byłem tutaj może kilka razy w życiu i to raczej przejazdem. Maków jest więc dla mnie miejscem nowym, nieznanym, chociaż to jest miasteczko mazowieckie, a ja jestem z Mazowsza. Ziemia mazowiecka jest bliska mojemu sercu. Bardzo ją kocham, jak ziemię rodzinną, jak ziemię płocką także, bo Płock był zawsze stolicą Mazowsza. Ale te rubieże wschodnie Mazowsza, na których położony jest Maków, też są elementem integralnym ziemi mazowieckiej.

Będę obserwował, będę próbował zobaczyć czego ludziom tutaj, w parafii św. Brata Alberta, potrzeba, na kogo czekają, czego oczekują od swoich duszpasterzy i będę starał się na te oczekiwania reagować.

Czy z dotychczasowych doświadczeń z pracy w innych parafiach, a także z posługi we Francji chciałby coś ksiądz przenieść na grunt makowski?

Myślę że każdy z nas jest takim zespołem doświadczeń, które wynosimy z rozmaitych miejsc naszego pobytu i to jest w nas. Bardzo bym chciał oczywiście żeby dobre wzorce i dobre rozwiązania przenosić z innych parafii do Makowa. Chcę jednak podkreślić, że Maków ma także do zaoferowania bardzo dużo innym wspólnotom. Chciałbym to podtrzymywać. Taka wymiana doświadczeń zawsze wychodzi na dobre i społeczności tutejszej i mnie samemu.

Ksiądz jest jednocześnie kapelanem w szpitalu i w policji?

Tak. Z policją się jeszcze nie spotkałem, bo na razie nie było okazji. Kilkakrotnie byłem już w szpitalu na wezwania chorych.  Bycie szpitalnym kapelanem to bardzo odpowiedzialna i bardzo potrzebna funkcja.

Ksiądz przebywał przez dłuższy czas we Francji, był tam proboszczem. Czy z tych doświadczeń francuskich też można coś przenieść do Makowa?

No pewnie tak, bo wszystko się przenika. Francja jest bardzo specyficznym krajem. Francuzi są bardzo dumnym narodem. To naród z piękna historią, z piękną kulturą, może nawet najlepszą w Europie. Pracując z Francuzami zawsze trzeba mieć to na uwadze i zawsze to dowartościowywać.

Jestem jednak przekonany, że każda ziemia, także i ziemia makowska, ma powody, żeby być dumną, żeby mieć poczucie że jest wartościowa wśród innych regionów całej Polski, a nawet Europy.

Tutaj wiele rzeczy się działo, były intensywne działania wojenne, czego inne rejony Mazowsza nie doświadczyły w aż takim stopniu. Cały Maków został mocno zniszczony w czasie ostatniej wojny. Trzeba o tym pamiętać.

W którym rejonie Francji pełnił ksiądz posługę duszpasterską?

We Francji pracowałem na pograniczu Szampanii i Pikardii. Przez pięć lat byłem proboszczem w Soissons. To miasto 40-tysieczne, powiedzmy wielkości Ciechanowa, z przepiękną XII-wieczną gotycką katedrą św. Gerwazego i św. Protazego, w której byłem proboszczem. Miasto z bogatą historią, z kilkoma potężnymi klasztorami. To region głównie rolniczy. Szampania to naturalnie, jak sama nazwa wskazuje, produkcja szampanów, Pikardia to z kolei region uprawy buraków cukrowych, kukurydzy, rzepaku, pszenicy. Tam są ogromne gospodarstwa rolne i większość ludzi, którzy tam mieszkają, jest związana z rolnictwem. To taka specyfika tamtego regionu.

Czy to prawda, że Francja jest bardzo laicka, a Francuzi oddalają się od Kościoła i wiary?

Trudno o jednoznaczną odpowiedź. Religijność Francuzów trzeba rozpatrywać na kilku poziomach.

Francja jest laicka w takim sensie, że jest absolutny rozdział Kościoła od państwa. To zakrawa czasami na śmieszności w tych relacjach, bo np. niektórzy merowie nie odważają się wejść do kościoła, żeby nie naruszyć laickości państwa. Trzeba jednak dodać, że bardzo wielu merów jest wierzących i mających dobry kontakt z Kościołem, często bardzo intensywny.

Jeśli chodzi o praktyki religijne, to na ogół jest grupa ludzi, która przy parafii jest zawsze. Chodzą do kościoła w każdą niedzielę. Jest też grupa wiernych, którzy przychodzą do kościoła od czasu do czasu. Ale jest też ogromna ilość ludzi, którzy w ogóle nie mają z Kościołem żadnego punktu wspólnego, oprócz może chrztu przed laty, czy później Pierwszej Komunii Świętej. Jest jednak bardzo wiele osób, które już jako osoby dorosłe przyjmują chrzest i garną się do Kościoła. Zdarzają się przypadki nawrócenie muzułmanów.

Jeśli przyjdzie kiedyś jakaś odnowa życia religijnego, odnowa chrześcijaństwa, to jestem przekonany, że ona przyjdzie z Francji.

Dlatego że jest tam bardzo dużo takich małych, bardzo żywych wspólnot modlitewnych, wspólnot ludzi, którzy spotykają się co kilka dni, czy co kilka tygodni, by wspólnie się modlić. Modlą się często całymi nocami. Trwają na modlitwie, na adoracji. Uczestniczyłem w takich spotkaniach modlitewnych i jest to doświadczenie bardzo, bardzo intensywne, bardzo mocno wpływające na emocjonalność człowieka. Daje też poczucie, że jest się we wspólnocie, w grupie ludzi, którzy autentycznie kochają i szukają Pana Boga.

Moje doświadczenie jako księdza jest takie, że jak ktoś już przychodzi do kościoła, czy to w Polsce, czy we Francji, to taki człowiek czegoś oczekuje, czegoś potrzebuje, po prostu chce kontaktu z Panem Bogiem.

Czy z tych wspólnot, które ksiądz poznał we Francji, byłaby któraś potrzebna tutaj?

Ja widzę to tak: ksiądz jest od tego, żeby pomagać. Nie chodzi jednak o to, by coś przeszczepić na inny grunt, tylko o to, by pokazać, że to u nas jest. Chodzi o to, aby to istniała głęboka, naturalna i autentyczna wspólnota. We Francji często w tych wspólnotach nie ma nawet księdza. Jest przewodniczący wspólnoty, który ma atest od swojego biskupa. Zanim taki atest otrzyma, musi zobowiązać się, że będzie działał we wspólnocie w ramach Kościoła katolickiego, że to nie przerodzi się w jakąś sektę. Dla tych ludzi jest bardzo ważne, żeby oprócz modlitwy, był to moment spotkania się ze sobą, porozmawiania, zapytania jak tak komuś się żyje, wsparcia w potrzebie.

Ksiądz dał nam się poznać po pierwszym kazaniu jako miłośnik poezji. Zacytował ksiądz wiersz Różewicza. Czy poezja jest dla księdza czymś ważnym?

To prawda. Jestem miłośnikiem poezji, czytanie wierszy sprawia mi wielka przyjemność. Mam dosyć duży zbiór poezji i jestem bardzo otwarty na poetów. Lubię nie tylko Różewicza, może jego nawet trochę mniej. Najbardziej lubię poetów rosyjskich lat 30., 40. XX wieku: Marina Cwietajewa, Anna Achmatowa, Sergiusz Jesienin. Bardzo lubię tę poezję, jest bardzo głęboka, zawiera całą prawdę o życiu. Z naszych poetów moi ulubieni to Jarosław Marek Rymkiewicz, Zbigniew Herbert i Wisława Szymborska.

A jakie ma ksiądz hobby?

O jednym już powiedziałem, to poezja, w ogóle literatura. Literatura współczesna. Bardzo lubię czytać. Lubię jeździć rowerem. Sportów wyczynowo nie uprawiam. Wielką przyjemność sprawia mi uczenie się języka francuskiego, poznawanie go, dlatego że to jest bardzo piękny język, nie tylko z racji brzmienia, ale dlatego, że jest to język bardzo wielopoziomowy. To znaczy, jeżeli coś powiemy po francusku, to znaczy to nie tylko to, co powiedzieliśmy, ale oprócz tego znaczy jeszcze coś, jeszcze coś i jeszcze. Można w poszczególnych zdaniach odkrywać nowe pokłady znaczeń i treści. To dlatego przez stulecia język francuski był językiem poezji, literatury i dyplomacji. Odkrywanie zawiłości i subtelności języka francuskiego sprawia mi ogromna frajdę.

Czy ma ksiądz swojego ulubionego świętego lub świętą?

Tak. Moja ulubiona święta to karmelitanka, druga – obok Joanny d’Arc – patronka Francji, święta Teresa z Lisieux. Święta Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, znana też jako Mała Teresa, Mały Kwiatek. To ujmująca święta, bardzo mi bliska.

Dziękujemy za rozmowę.

Kościół we Francjiksiądz Marek Podsiadliknowy proboszczParafia Brata Albertaparafia pw Św Brata AlbertaPodsiadlikreligijnośćSoissonsświęta Teresa z Lisieuxwiara
Komentarze (2)
Skomentuj