Jarmark w czasie epidemii
Po dwumiesięcznej przerwie targowisko miejskie w Makowie zostało otwarte. W środę 13 maja odbył się pierwszy jarmark w czasie koronawirusowej epidemii. Sprzedających i kupujących obowiązywały ostre rygory sanitarne, o których co kilka minut przypominały komunikaty dobiegające z głośnika.
Już przy wejściu na krzesełku stał pojemnik z płynem do dezynfekcji rąk, a napis zachęcał do skorzystania z tej możliwości. Wchodzących witał też nowy regulamin targowiska. Na osobnej kartce dla sprzedających i dla kupujących.
Nowy regulamin targowiska
Tych pierwszych informowano, że „warunkiem niezbędnym udostępnienia stanowiska handlowego jest posiadanie przez sprzedającego odpowiedniej ilości rękawiczek jednorazowych, maseczek do zakrycia ust i nosa sprzedających oraz środka dezynfekującego”.
Towar podawać mógł tylko sprzedawca, a minimalna odległość pomiędzy klientami przy stoisku musiała wynosić 2 metry. Po każdym kontakcie z pieniędzmi sprzedawca zobowiązany był zdezynfekować ręce.
Kupujący z kolei musieli pamiętać, że przy jednym stoisku mogło przebywać maksymalnie trzech klientów, a odległość między nimi oraz między nimi a sprzedawcą powinna wynosić co najmniej 2 metry.
Wszystkich: kupujących i sprzedających obowiązywało oczywiście przebywanie w maseczkach ochronnych i rękawiczkach.
Regulamin w praktyce
Trzeba przyznać, że uczestnicy jarmarku starali się przestrzegać nowego regulaminu tak tylko, jak było to możliwe. Prawie wszyscy mieli na twarzach maseczki, większość także rękawiczki. Powodzeniem cieszył się płyn do dezynfekcji rąk.
Niektórzy sprzedawcy oprócz maseczek mieli też plastikowe przyłbice a pod rękawiczkami gumowymi rękawiczki bawełniane, które wchłaniały pot.
Jarmark ma jednak swoje prawa i trudno było zachować dwumetrowy dystans pomiędzy ludźmi, a już zupełnie nie sposób było zapłacić za towar utrzymując ten dystans od sprzedawcy. Jedynym regulaminowym rozwiązaniem byłoby w tym przypadku podawanie gotówki na kiju, na który to sposób nie jesteśmy jeszcze gotowi.
Jarmarkowa oferta
Dużo było wiosennych butów oraz ubrań. Zainteresowaniem cieszyły się także artykuły do domu i ogrodu. Nowością były maseczki – w różnych wzorach, rozmiarach i kolorystyce.
Najciekawsza była część sezonowa – sadzonki kwiatów i warzyw. Było wiele pięknych okazów pelargonii, werbeny, goździków. Także sadzonki pomidorów były w dużym wyborze: niskich, wysokich, pod folię i do gruntu. Sprzedawcy zachęcali obawiających się przymrozków klientów optymistycznymi prognozami, wedle których już za kilka dni czeka nas pogoda niemal upalna. Wtorkowa poranna śnieżyca zmroziła jednak nabywców i ci w większości woleli wstrzymać się z zakupami do następnego jarmarku.
Frekwencja była spora i można powiedzieć, że wraz z jarmarkiem do miasta wróciło życie. Oby tylko nie wzrosła liczba zachorowań i ten powrót do – względnej – normalności okazał się trwały.
Na zdjęciach: jarmark w Makowie Maz., 13.05.2020 r.